McGregor wygrał tylko pierwszą rundę u wszystkich sędziów. Potem już dominował Mayweather. Irlandczyk (mistrz UFC w dwóch wagach) coraz bardziej tracił siły. W 10. rundzie słaniał się już na nogach, wysiadły mu ręce i nogi, zostało tylko serce do walki i żelazna szczęka, nie padał na matę, chociaż Mayweather znęcał się nad nim jak masochista. W 65. s 10. rundy sędzia ringowy Robert Byrd zlitował się nad nim i przerwał walkę, chroniąc go przed ciężkim nokautem. Do momentu przerwania pojedynku Mayweather prowadził na kartach punktowych u wszystkich sędziów (87-83, 89-82 i 89-81).
- Wiedziałem, że on może walczyć najwyżej przez 25 min, a potem opadnie z sił. To na pewno była moja ostatnia walka. Wybrałem sobie do tańca odpowiedniego partnera - uśmiechał się Mayweather. - Powinienem dostać szansę, aby w tych dwóch ostatnich rundach doczłapać do narożnika i spróbować się jeszcze zebrać - kręcił głową McGregor, który za lanie, które dostał, zarobi ok. 100 mln.
Ale bank rozbił Floyd Mayweather, który ma zagwarantowane 100 mln dolarów (ta suma po podliczeniu dochodów z PPV powinna wzrosnąć do 250-270 mln). A to oznacza, że jako trzeci sportowiec w dziejach (po Michaelu Jordanie i Tigerze Woodsie) przekroczy granicę miliarda dolarów zarobku.