Dla Gardzielika będzie to czwarta walka w ostatnich jedenastu miesiącach. Pięściarz z Turku po związaniu się z GiA Boxing Promotions na regularność startów narzekać nie może.
- O to właśnie chodziło. Zależało mi na takim rytmie startowym i głównie dlatego przyszły rok może być dla mnie przełomowy. Nie chcę jeszcze za wiele zdradzać i wybiegać w przyszłość, ale jeśli wygram w sobotę, to w marcu może mnie czekać naprawdę fajny test i walka o jakiś pasek. Pasek, bo pasem tego nie będzie można nazwać, ale obraliśmy już pewną drogę - powiedział nam Gardzielik przed pojedynkiem w Nowym Sączu.
Bilety na galę GiA: Zobacz Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka na żywo! Ostatnia szansa na kupno biletów
Gardzielik, jak sam zaznaczył, skupia się na razie wyłącznie na pojedynku z Argentyńczykiem.
- Jego rekord jest mylący. Po pierwsze nie przegrywa przed czasem, a do tego jest bitnym zawodnikiem. Pokonał m.in. Tomasa Reynoso, z którym ja też wygrałem w kwietniu, a ostatnio zremisował z Diego Ramirezem, który jest w okolicach setnego miejsce na portalu boxrec.com (dokładnie 120., red.). Nie może rozwinąć skrzydeł, bo wtedy pozwala sobie na bardzo dużo. Początkowo miałem boksować z fajnym Meksykaninem z TOP100 boxrec.com, ale Palacios też może być wymagającym rywalem - dodał Gardzielik.
Podopieczny Andrzeja Liczika ostatnio boksował przed własnymi kibicami w Turku i jego zdaniem to idealna droga dla polskiego boksu.
- Jedyny słuszny kierunek. Boks nie jest tak popularny jak kiedyś i dlatego trzeba robić gale tam, gdzie są miejscowe "gwiazdy". W takich mniejszych miastach czy miasteczkach niewiele się dzieje i jak jest taka impreza, to ludzie chętnie przyjdą i zobaczą w akcji zawodnika, którego kojarzą. Widzę to po sobie - teraz walczę w Nowym Sączu, 450 km od Turku i nie każdego stać, by przyjechać, kupić bilet, zapłacić za nocleg, a do tego jeszcze trzeba coś zjeść i napić się - zakończył Gardzielik.