Pojedynek Łomaczenki z Lopezem to prawdopodobnie jedna z największych walk, jakie obecnie są realnie do zrobienia w światowym boksie. Genialny Ukrainiec to aktualny mistrz świata WBA i WBO oraz posiadacz "franczyzowego" pasa WBC (wyróżnienie dla pięściarza, dzięki któremu uzyskuje specjalne prawa m.in. brak konieczności toczenia obowiązkowych obron, czy możliwość walki w innych kategoriach wagowych, bez utraty trofeum). Z kolei Lopez dzierży pas IBF, a ich pojedynek ma wyłonić króla wagi do 61,2 kg.
Początkowo, walka była planowana na 30 maja w Nowym Jorku, jednak nie odbyła się ze względu na pandemię koronawirusa. Negocjacje na temat kolejnego terminu wydłużały się, a sytuacja dodatkowo komplikowała się, ponieważ stało się jasne, że w wydarzeniu nie będą mogli wziąć udziału kibice, którzy w znacznym stopniu mogliby zasilić portfele bohaterów walki. Dodatkowo, impreza nie będzie transmitowana w płatnym przekazie, dlatego w pewnym momencie Łomaczenko zaproponował, że odstąpi Lopezowi część swojej gaży, byleby doszło do pojedynku. Jak informują amerykańskie media, panowie dogadali się i Ukrainiec ostatecznie ma zarobić ok. 2,5 mln dolarów, zaś Amerykanin niecałe 2 mln dol., co i tak będzie dla niego rekordową wypłatą.
- To jeszcze nie jest dokonane, póki nie ma podpisanych kontraktów - przestrzegł promotor Bob Arum, który jednocześnie wyjasnił: - To nie jest tak, że jestem panikarzem, ale na razie dogadałem się z Davidem McWaterem, menedżerem Lopeza. Dokument ma zostać podpisany w w piątek - powiedział szef Top Rank cytowany przez ESPN.