Krzysztof Kraśnicki

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Krzysztof Kraśnicki

Wach miał być dożywotnio zawieszony, a Babiloński stał się kozłem ofiarnym? Krzysztof Kraśnicki ujawnia szokujące kulisy polskiego boksu

2020-04-22 20:49

Mimo że z powodu pandemii koronawirusa nie ma gal bokserskich, kibice pięściarstwa nad Wisłą na brak emocji narzekać nie mogą. Niestety, nie są to emocje związane do końca ze sportem. Andrzej Wasilewski udzielił głośnego wywiadu portalowi bokser.org, w którym krytycznie wypowiadał się na temat Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego, choć w środowisku huczy od plotek, że sprawa ma związek z sytuacją Adama Balskiego, boksującego wcześniej dla konkurencyjnej grupy. O stanowisko poprosiliśmy prezesa PWBZ Krzysztofa Kraśnickiego, który ujawnia szokujące kulisy.

„Panie redaktorze, nie ma polskiej komisji (…) Teraz to „firemeczka”, działalność gospodarcza zarejestrowana na małżonkę naszego kolegi. Wydaje mi się, że nawet tej Pani nigdy na żadnej gali nie widziałem, a w teorii próbują zarządzać polskim boksem zawodowym. To nie jest związek ani komisja” – powiedział Andrzej Wasilewski w rozmowie z red. Cezarym Kolasą z portalu bokser.org.

Na reakcję wymienionego „kolegi”, czyli Krzysztofa Kraśnickiego, nie trzeba było długo czekać. Szef PWBZ opublikował na prywatnej grupie na Facebooku swoje stanowisko, w którym w ostrych słowach wypowiedział się na temat wywiadu promotora.

Skontaktowaliśmy się z Krzysztofem Kraśnickim, by usłyszeć jego wersję. Szef PWBZ zdradził też, że był namawiany na dożywotnie zawieszenie Mariusza Wacha, opowiedział czy to możliwe, by Adam Balski boksował na zagranicznej licencji, oraz na jakiej podstawie do walk z Krzysztofem Zimnochem zostali dopuszczeni… wykazujący wyraźne oznaki zmęczenia boksem (i życiem) Michael Grant i Oliver McCall.

„Super Express”: - Na początku zapytam nieco prowokacyjnie. Polski Wydział Boksu Zawodowego to poważna instytucja, czy „firemeczka”?

Krzysztof Kraśnicki, prezes Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego: -  „Firemeczka” to określenie złośliwe. Polski Wydział Boksu Zawodowego figuruje w ramach firmy.

- Powołanej jako jednoosobowa działalność gospodarcza?

- Tak. To jednoosobowa działalność, powołana do celów działań w boksie zawodowym. Współpracuje m.in. z sędziami, lekarzami itd.

- Jakie są najważniejsze założenia PWBZ?

- PWBZ nadzoruje gale boksu i monitoruje badania zawodników na podstawie których może wydać certyfikat na ich występ w kraju i za granicą.

- I działa na zlecenie promotorów?

- Tak. Firma PWBZ udziela usług drugiej firmie, jaką jest grupa promotorska.

Boks jest specyficzną dyscypliną. W piłce nożnej są związki narodowe, które podlegają pod FIFA czy UEFA. Jeśli coś dzieje się z piłkarzem, powiedzmy spór wokół kontraktu, to rozstrzyga to federacja. Jeśli zawodnik się nie zgadza, to kieruje sprawę do FIFA. W boksie tego nie ma, bo każda organizacja to prywatna firma. Prywatną firmą są: WBC, IBF, WBO, PWBZ czy też np. Knockout Promotions.

- Do 2013 roku wydział boksu zawodowego działał przy Polskim Związku Bokserskim. Dlaczego musiał opuścić struktury?

- To skutek decyzji AIBA (międzynarodowa federacja bokserska – red.) o wycofaniu boksu zawodowego ze struktur narodowych związków pięściarskich. AIBA zastrzegła jasno, że związki, które się temu nie podporządkują, zostaną zawieszone. Tak było m.in. z bardzo mocną federacją amerykańską.

Pełniłem wówczas funkcję wiceprezesa ds. boksu zawodowego i… wcale nie musiałem wychodzić ze struktur PZB. Mówiąc brzydko, mogłem się kopać ze związkiem, bo nie powoływał mnie ówczesny prezes PZB Zbigniew Górski tylko kongres, który zbiera się raz na cztery lata. Nie chciałem jednak komplikować nikomu życia. Zbliżał się Turniej im. Feliksa Stamma, związek miał już jakieś zapewnienia finansowania imprezy i gdybym nie ustąpił, to wszystko mogłoby legnąć w gruzach.

Kolejna gala Tymex Boxing Night w studiu TV? „Pracujemy nad tym” [WIDEO]

- Co groziłoby PZB, gdyby pan nie opuścił jego struktur? Wykluczenie? Polscy pięściarze nie braliby udziału w międzynarodowych turniejach?

- Tego do końca nie wiem, ale wtedy wybór był prosty: albo zostaję i ryzykujemy kary, albo znajdujemy porozumienie i ustępuję. Wybrałem to drugie. O ile dobrze pamiętam, to do decyzji AIBA nie dostosowywały się federacje z Włoch i Francji, ale nie poniosły żadnych konsekwencji. Szefowie tych związków byli jednak bardzo mocni w AIBA.

- Powiedział pan, że PWBZ wystawia certyfikaty zawodnikom na walki. Kto zatem wystawia teraz certyfikaty pięściarzom grupy Knockout Promotions, skoro już nie współpracujecie?

- Komisja z Austrii. Podejrzewam, że Andrzej Wasilewski nawiązując z nimi współpracę, musiał przedstawić im pełną dokumentację medyczną zawodników. To podstawa, by otrzymać autoryzację.

- Czy w czasie współpracy z Knockout Promotions Andrzej Wasilewski zgłaszał uwagi, dotyczące pracy PWBZ na galach np. w kwestii bezpieczeństwa zawodników?

- W zeszłym roku, bodajże w Rzeszowie, zasugerował, że może dobrze byłoby przekształcić PWBZ w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Zamieniliśmy dosłownie dwa zdania. Być może chodzi o kwestię odszkodowania jeśli, nie daj Boże, doszłoby na gali do nieszczęśliwego wypadku. Tylko czy byłaby to „firemeczka” pana Kraśnickiego czy spółka z o.o., która będzie miała, powiedzmy wkład 5 czy nawet 100 tysięcy złotych, to moim zdaniem nie ma żadnej różnicy. Bo ani jeden, ani drugi podmiot nie ma takiej możliwości, by zapłacić 10 mln dolarów, jeśli takie odszkodowanie zostałoby zasądzone.

- Dlaczego nie jest pan zwolennikiem przekształcenia PWBZ w inną formę działalności?

- Bo ani spółka z o.o., ani stowarzyszenie nie ma przewagi nad jednoosobową działalnością gospodarczą, a dodatkowo generują większe koszty. Dochodzą: księgowości, zatrudnienie, prowadzenie biura itd. Gdyby te wydatki zwiększyć, to ta działalność przestałaby być opłacalna.

- „W Polsce działa twór, który udaje federację. Jest to szczyt nieodpowiedzialności pewnych osób, że oszukują m.in. siebie samych, że tworzą federację. Ale także innych, którzy z niej korzystają” – powiedział Andrzej Wasilewski w rozmowie z bokser.org.

- To też zastanawiające, że Andrzej Wasilewski, prawnik z wykształcenia, człowiek który kontroluje każdy swój ruch, współpracuje z nami tyle lat, a teraz twierdzi, że to był błąd. To mówi samo za siebie.

Często słyszę ten argument o bezpieczeństwie, ale zastanawiam się, jak można bardziej zapewnić zawodnikowi bezpieczeństwo, niż do tej pory to robiliśmy? Mamy mu założyć kask na głowę? Liczba medyków, ratowników medycznych jest określona przepisami o imprezach masowych, a my tego przestrzegamy. Swoją drogą, Andrzej Wasilewski mówi o bezpieczeństwie, a wysyłał Marcina Rekowskiego na pożarcie z Carlosem Takamem… Wiem, że Rekowski poleciał na tę walkę za wiedzą Wasilewskiego.

Kiedyś pracowałem przy gali, przed którą organizator nie mógł zapewnić opieki medycznej. W hali byli kibice, telewizja już miała rozpocząć transmisję, ale nie zaczęliśmy, dopóki nie pojawił się zespół ratowników medycznych.

Michał Cieślak przerwał milczenie. Wydał ważne oświadczenie!

- Kto ponosiłby odpowiedzialność w razie nieszczęśliwego wypadku?

- To kwestia indywidualna. Odpukać, u nas, na szczęście nic nigdy się nie wydarzyło, ale gdyby tak się stało to w hali pojawiłby się prokurator, zbadałby np. czy ring był właściwy, czy mata pod plandeką w ringu nie była za cienka, czy nic nie wystawało itd. W zależności od tego, co by się stało. Po zbadaniu wszystkich okoliczności mógłby wskazać kto zawinił. To nie jest zerojedynkowa sytuacja, że odpowiedzialność ponosi wyłącznie organizator czy sankcjonujący.

- Wracając do badań. Jak one wyglądają?

- Przed samą walką zawodnikowi mierzy się ciśnienie, patrzy się czy nie ma porozbijanych dłoni, czy kontuzji na twarzy. Nie są to dokładne badania. Natomiast, raz w roku pięściarz musi wykonać komplet dokładnych badań i przesłać je do PWBZ. Bez tego nie ma mowy o odnowieniu licencji.

- Krzysztof Zimnoch przed ostatnią walką z Krzysztofem Twardowskim (w listopadzie 2019 roku, Zimnoch przegrał przez t.k.o. w 2. rundzie – red.) opowiadał mi, że miał badania neurologiczne, tomografię komputerową, badania krwi.

- Krzysztof wysłał mi formularz z wynikami badań podpisany przez lekarza medycyny sportowej. Dodatkowo, zadzwoniłem do tego lekarza, by się upewnić, że wszystko jest w porządku. Powiedział mi, że zajmuje się Krzyśkiem od wieku juniora i zapewnił, że nie wydałby mu zgody na występ, gdyby miał choćby cień wątpliwości. Najbardziej z powodu występu Zimnocha w Radomiu protestował Andrzej Wasilewski, który mówił, że Zimnoch jest rozbity itd.

- A propos Zimnocha – co z badaniami takich zawodników jak Oliver McCall czy Michael Grant, którzy z nim walczyli? To pan dopuścił ich do walki?

- Tak, to ja podjąłem tę decyzję i nie ukrywam, że… śniło mi się to po nocach. Organizator tych gal Tomasz Babiloński podjął ryzyko ściągnięcia ich do Polski i wykonania badań na miejscu.  Miałem ogromne obawy, ale gdy Tomek przywiózł mi pomyślne wyniki badań to zeszło ze mnie ciśnienie. Co by było, gdyby ich nie przeszli? Trzeba byłoby odwołać walkę. A facet jest już w Polsce! W obu przypadkach badania wyszły dobrze i mogli boksować na polskiej licencji.

- Na amerykańskiej nie mogli, bo nie przeszli tam badań. Tomasz Babiloński uroczyście wręczył polską licencję McCallowi podczas konferencji prasowej…

- Nie wiem jaka do końca była prawda, ale McCall twierdził, że nie otrzymał amerykańskiej licencji od komisji swojego stanu, bo w grę wchodziły prywatne animozje. Wspominał coś o byłych żonach, rodzinnych powiązaniach… W Polsce przeszedł jednak badania, a potem dawał nawet dobre walki. W przeciwieństwie do Granta, który przegrał w drugiej rundzie. Może to niepopularna teoria, ale twierdzę, że w tej walce z Zimnochem miał trochę pecha, bo dostał uderzenie w oko. W nocy po walce wzywał na pomoc lekarza, ale gdy już ten się u niego pojawił i zaproponował wyjazd do szpitala, Grant nie chciał o tym słyszeć. Powiedział, że chce jak najszybciej wracać do USA. Nasi przyjaciele z Ameryki mówili nam później, że wszystko z tym okiem było w porządku.

Swoją drogą, warto dodać, że Amerykanie nie honorują badań przeprowadzonych w innych państwach. 

Krzysztof Kraśnicki

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Krzysztof Kraśnicki

- McCall i Grant to przypadki ekstremalne. Były jeszcze jakieś?

- Nie, to były jedyne. Obaj byli już wiekowi, ale też nie na tyle, żeby nie móc boksować. O ile dobrze wiem, McCall rok temu walczył w Meksyku, co oznacza, że też przeszedł jakieś badania.

- Zmieniając temat. Na Facebooku napisał pan wprost, że Andrzej Wasilewski zagroził, że jeśli nie odwiesi pan licencji Adama Balskiego, zrezygnuje ze współpracy.

- Ostatni kontakt telefoniczny był 22 września. Zadzwonił do mnie i przekonywał, że kontrakt Adama z Tymexem nie jest ważny, podkreślał to za każdym razem. Powoływał się na uznanych prawników, którzy twierdzą, że to była umowa zlecenie itd. Też skorzystałem z pomocy prawników i powiedzieli mi, że prawnicy Andrzeja Wasilewskiego nie mają racji. Wie pan, to zawsze tak będzie, że jeden prawnik twierdzi tak, a drugi odwrotnie.

Adam Balski jednak nie wystąpi w Sosnowcu? Mamy stanowiska wszystkich stron! [TYLKO U NAS]

- Rozumiem, że Balski wciąż jest zawieszony?

- Tak, bo obowiązuje go kontrakt z Tymexem. To może rozstrzygnąć tylko sąd. Dlaczego pan Balski nie idzie do sądu?

- Istnieje taka możliwość, by Balski boksował na licencji zagranicznej federacji na Polskiej gali?

- Teoretycznie to jest niemożliwe, ale praktycznie? Różne rzeczy się zdarzały. W Niemczech są chyba trzy czy cztery organizacje. BDB jest uznawana przez europejską unię boksu, ale są także bodaj GBA, GBU i chyba BDF. Trudno zapamiętać ich nazwy, bo one co chwile pojawiają się, a potem znikają.

- GBA sankcjonowało gale Krystiana Cieśnika.

- Jeździli do Krystiana, zrobili jedną czy dwie gale Mariuszowi Grabowskiemu, a potem i Krystian i Mariusz rezygnowali z ich usług i wiązali się z nami. To jest wymowne.

Gdyby Andrzej Wasilewski dogadał się np. z takim GBA, to oni mogliby wystawić taką licencję Balskiemu. Wtedy taka walka mogłaby się odbyć, choć teoretycznie nie powinna.

Krzysztof Kraśnicki

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Krzysztof Kraśnicki

- Dalej czytamy: „Tuż przed sosnowiecką imprezą zwrócił się do nas współpracownik Andrzeja Wasilewskiego z propozycją, aby podczas gali obsługiwanej przez Austriaków oceną pojedynków zajmowali się nasi sędziowie, a nasz lekarz pełnił funkcję delegata medycznego. Sprytne posunięcie!”.

 - Tak było. Gdybyśmy na to przystali, to tak, jakbyśmy przyznali, że Austriacy robią galę w Polsce za naszą zgodą.

- Zasugerował pan, że Andrzej Wasilewski może założyć nową komisję nadzorującą gale.

- Takie dochodzą mnie słuchy. Rozumiem, że to nie będzie „firemeczka”, a być może stowarzyszenie, albo spółka z o.o.. Wiadomo jednak, że sam pan Wasilewski czegoś takiego nie stworzy, bo będzie to bardzo podejrzane. Wyobraża pan sobie gale nadzorowane przez komisję powołaną przez promotora?

- Kto będzie sankcjonował następną galę Knockout Promotions?

- Słyszałem, że Austriacy, ale inni, niż ostatnio.

- Co pan wie o tej austriackiej komisji, nadzorującej gale KP?

- Wiem, że w tej komisji pracują uznani sędziowie, ale akurat w składach na gale w Sosnowcu i Łomży ich nie widziałem. Z kolei, obsady gali w Zakopanem nie znam, nie ma jej w BoxRecu, a nie miałem potrzeby, żeby aż tak bardzo się w to zagłębiać. Wiem, że delegat medyczny, który pracował na jednej z tych gal, był drugi czy trzeci raz na boksie od kilku lat.

Po gali w Łomży wywołał się duży szum wokół Austriaków, a Andrzej Wasilewski w swoim stylu szybciutko to zrzucił na nas.

- „Żądanie w sprawie Balskiego nie było pierwszym, jakie kierował do mnie pan Wasilewski. Było ich więcej, m.in. o dożywotnie zawieszenie Mariusza Wacha” – czytamy w pańskim wpisie.

- Po walce w Kazaniu zadzwonił do mnie i powiedział, że u Wacha wykryto środki zabronione i należy go zawiesić. Nie mogłem tego zrobić, bo nie miałem żadnego dokumentu w tej sprawie. Po tygodniu dostałem maila ponaglającego od prezydenta rosyjskiej federacji bokserskiej pana Mazurowa, bym ustosunkował się do jego wiadomości o dopingu Wacha. Tylko, że ja nic takiego wówczas od niego nie otrzymałem!

Po jakimś czasie dostałem oficjalne pismo z RUSADA (rosyjska agencja antydopingowa – red.), ale po tym, jak… została zawieszona przez WADA (światowa agencja antydopingowa – red.). Tam się działy różne rzeczy, z Wachem też do końca nie wiadomo jak to było… W każdym razie, dokumentacja RUSADA nie miała podstaw prawnych, dlatego Wach nie został zawieszony.

Tutaj zaczynał mistrz. "Super Express" trenował w klubie Anthony'ego Joshui [ZDJĘCIA, WIDEO]

- Dlaczego Andrzej Wasilewski tak aktywnie interesował się sprawą Wacha?

- Argumentacja była taka, że jeśli Wach nie zostanie ukarany, to będzie sygnał dla innych zawodników, że też mogą sięgać po zabronione środki.

- „Piotr Werner nie ma dziś nic do zaoferowania, jest zbędnym balastem. Tomasz Babiloński pełni dziś rolę kozła ofiarnego”. Rozwinie pan myśl?

- Rozstanie z Piotrem Wernerem było… dziwne. Rozmawiałem z nim w lipcu ubiegłego roku na gali w Rzeszowie i był bardzo rozżalony, że Andrzej zrezygnował ze współpracy. Bardzo…

Tomek Babiloński? Proszę zauważyć w jak wielu wywiadach Andrzej Wasilewski podkreśla, że „to nie był jego pomysł”, „to nie ja zrobiłem’ i wskazuje na Tomka. Przy ucieczce z Kongo też sugerował, że był to pomysł Babilońskiego…

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ TUTAJ!

Krzysztof Kraśnicki

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Krzysztof Kraśnicki
Sonda
Czy zagraniczne komisje powinny nadzorować polskie gale bokserskie?
Mariusz Grabowski: Pracujemy nad galą w studiu TV
Najnowsze