Władimir Kliczko w trakcie starcia z Anthonym Joshuą dawał z siebie wszystko. Zdaniem wielu, to właśnie 41-latek po dziesięciu rundach był lepszy i gdyby nie dał się znokautować, to pokonałby młodą gwiazdę boksu. W trakcie starcia Kliczko doznał także urazu łuku brwiowego. Chirurg musiał założyć mu dziewięć szwów, ale na tym problemy się nie skończyły. Po zakończeniu walki zawodnicy musieli poddać się testom antydopingowym i były mistrz królewskiej kategorii miał z tym sporo problemów.
Według informacji "Bilda" Władimir Kliczko był na tyle odwodniony, że miał problem z oddaniem moczu. Informację tę potwierdził menedżer pięściarza. - Władimir musiał oddać dwie próbki moczu. Jedną dla agencji WADA z Las Vegas, a drugą dla angielskiej agencji antydopingowej UKAD - powiedział Bernd Boente. Dopiero po godzinie 1:30 w nocy udało się spełnić ten obowiązek. Mocno utrudnił to fakt, że pięściarz mógł wspomagać się tylko wodą. O piwie, które przyspiesza pracę nerek, nie mogło być mowy.