Władimir Kliczko w sobotni wieczór na deski padał trzy razy. W jedenastej rundzie sędzia ringowy po dwóch liczeniach, zdecydował się przerwać wspaniały pojedynek urodzonego na Ukrainie pięściarza z Anthonym Joshuą. Kibice na całym świecie byli oczarowani tym, co zaprezentowali obaj zawodnicy. Wielu z nich zwróciło także uwagę na świetną dyspozycję obsługi medycznej. W połowie starcia na łuku brwiowym Kliczki pojawiła się spora, trzycentymetrowa, rana. W kolejnej rundzie nie było już po niej jednak nawet śladu.
Wszystko za sprawą Jacoba Durana. Znany "cutman" z Las Vegas zrobił co mógł i uraz nawet przez moment nie przeszkadzał 41-latkowi w kontynuowaniu ekscytującego starcia. W szatni nad łukiem brwiowym Kliczki pracował już doktor Christoph Kruess. Chirurg plastyczny z Hamburga założył pięściarzowi dziewięć szwów. To i tak niewielkie straty, zważając na fakt, że Joshua wyprowadził w sobotę przeszło trzysta ciosów, a jedna trzecia z nich wylądowała na twarzy lub korpusie byłego mistrza.