Haye groził, obrażał i bez przerwy gadał. Przed walką odmówił nawet podania ręki Kliczce. W ringu też pajacował, skacząc wokół rywala, jak pchła i unikając walki. Jednak na Ukraińcu nie robiło to większego wrażenia. Wszystko, na co było stać Anglika, to kilka trafionych ciosów. Po 12 rundach sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości i punktowali 117:109, 118:108, 116:110. Gdyby nie jeden odebrany punkt za faul, wygrana Kliczki byłaby jeszcze bardziej przekonująca. - Jestem trochę zawiedziony, bo bardzo liczyłem na pięćdziesiąty nokaut w karierze - podsumował Ukrainiec, który od sobotniego wieczoru jest posiadaczem trzech z czterech pasów mistrza świata wagi ciężkiej (WBO, IBF i WBA). Czwarty (WBC) należy do jego starszego brata - Witalija (40 l.).
- Jestem niezwykle dumny z brata - podsumował Witalij, który był bardzo wdzięczny Anglikowi: - Davidzie, dzięki tobie nasze marzenie o zunifikowaniu wszystkich pasów w wadze ciężkiej stało się faktem.
Kolejnym bokserem na drodze braci Kliczko będzie Tomasz Adamek (35 l.). "Góral" 10 września we Wrocławiu zmierzy się z Witalijem w walce o pas federacji WBC. - Teraz skupiam się już tylko na Adamku - zapowiada starszy z ukraińskich braci.
Paluszek i główka - Anglika wymówka
David Haye po walce wreszcie podał dłoń Władymirowi Kliczce. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie znalazł usprawiedliwienia dla porażki. Na konferencji prasowej Anglik wszedł na stół i pokazał wszystkim swoje nogi. Chciał w ten sposób udowodnić, że w czasie treningów przed walką złamał palec u prawej stopy. - Nienawidzę się usprawiedliwiać, ale ten złamany palec nie pozwolił mi walczyć tak, jak chciałem, nie mogłem wyprowadzać mocnych ciosów prawą ręką - mówił Haye, który potrafił jednak uznać wyż-szość Ukraińca. - Wygrałeś, bo miałeś dobrą taktykę i perfekcyjnie ją zrealizowałeś. Pokonałeś mnie uczciwie i wyraźnie - powiedział, stojąc na stole.