"Witam. Gęba troche obita, ale urwało mnie i dupa. Okazał sie cfańszym tym razem zawodnikiem. Należała mu się wygrana!!!" - napisał Pudzianowski. Pozwoliliśmy sobie na minimalne korekty, ale rozumiemy. Za fighterem ciężki wieczór.
Witam.Gęba troche obita ale urwało mnie i dupa .Okazał sie cfanszym tym razem zawodnikiem. Należało mu się wygrana!!!
— Mariusz Pudzianowski (@PudzianOfficial) październik 31, 2015
O niepowodzeniu zawodnika z Polski zadecydowała jedna akcja. Zupełnie nieistotna. Na dodatek zakończona już po gongu oznaczającym przerwę. Polak miał inicjatywę przez większą część pojedynku, atakował na tyle, na ile potrafił i na ile pozwalały mu ogromne mięśnie, ale w ostatnich sekundach coś zawiodło. Kondycja, koordynacja, doświadczenie, koncentracja - nie sposób stwierdzić.
KSW 32: Pudzianowski na łopatkach. Mańkowski i Narkun z pasami mistrzowskimi
"Pudzian" padł na deski. Nawet nie stawiał już gardy. Uznał, że to koniec. Tymczasem Graham zaatakował. I trafił idealnie, prosto w nos byłego strongmana. Pudzianowskiego zamroczyło. Na tyle, że podczas przerwy nie było z nim kontaktu. On sam też stracił możliwość na regenerację. Wrócił do oktagonu zdezorientowany i zmęczony. Rywal chwilę potem zakończył pojedynek.
Ale akurat jesteśmy spokojni. Pudzianowski od dobrych pięciu lat powtarza, że nowej dyscypliny sportu wciąż się uczy. I drugi raz podobnego błędu nie popełni. Tak jak nigdy nie wrócił na ring po zaledwie miesiącu od zakończenia wcześniejszej walki, tak jak nigdy więcej nie próbował "zajechać" rywali kondycją i tak jak nigdy nie podarował rywalom porażki: zarówno Jamesowi Thompsonowi jak i Seanowi McCorkle Polak - remisując lub wygrywając - rewanżował się.
Trzymamy kciuki, że tym razem będzie podobnie!