"Super Express": - Jak przebiegają przygotowania do walki?
Łukasz Wierzbicki: - To były długie przygotowania, spędziłem 7 tygodni na obozie w Blue Mountain, a wcześniej miesiąc w Katowicach, gdzie z Jakubem Chyckim pracowaliśmy nad wzmocnieniem fizycznym. Cieszę się z tego, bo wcześniej nie miałem przygotowań typowo fizycznych, a wiem że mam jeszcze duży zapas możliwości. Jestem coraz silniejszy i coraz bardziej wydolny. Musiałem się wzmocnić, bo Vovk jest silnym rywalem.
- Jak układa się twoja współpraca z Gusem Currenem?
- Bardzo dobrze! Świetnie dogadujemy się zarówno w sali, jak i poza nią. Widzę, że przy nim ciągle się rozwijam.
- Po ostatniej walce z Twahą Kiduku (w grudniu 2018 r. Wierzbicki wygrał na punkty - red.) pojawiły się komentarze, że w twoim boksie brakuje "pazura".
- Ta walka tak wyglądała, bo mój rywal nie podjął pojedynku. Boksował cały czas na wstecznym biegu. Lubię, jak ktoś stoi blisko mnie, wtedy mogę pokazać, co potrafię.
- Jeśli Vovk pójdzie na wymianę ciosów, podejmiesz ją?
- Mogę zakładać różne scenariusze, ale nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, by pójść na wymianę z zawodnikiem, który będzie ważył kilka ładnych kg więcej. Wierzę, że technika i praca nóg dadzą mi zwycięstwo.
- Ostatnie dwie walki kończyłeś z paskudnymi kontuzjami...
- Na sparingach przyjmuję naprawdę mocne bomby i wszystko jest w porządku, dlatego nie wydaje mi się, bym miał zbyt delikatną cerę. Jeśli chodzi o walkę z Żeromińskim, to kontuzje pojawiły się na skutek uderzeń głową.
- Po ewentualnej wygranej czas wyjść poza polskie podwórko?
- Rozmawiałem z Mateuszem Borkiem na temat przyszłości i mamy plan na ten rok, ale wszystko zależy od tego, jak ułoży się walka z Vovkiem. Chciałbym udowodnić wszystkim, że jestem już gotowy na coś więcej niż walki na polskim podwórku. Wierzę, że będę mógł toczyć ładne i zwycięskie pojedynki na europejskim, a może i światowym rynku.
Transmisja gali w Dzierżoniowie w Polsacie Sport Fight od 19 i Polsacie Sport od 20