Maciej Sulęcki długo czekał na ten powrót, wszak ostatni raz boksował w czerwcu ub. roku w amerykańskim Providence, gdzie w pojedynku o pas mistrza świata WBO wagi średniej przegrał na punkty z Demetriusem Andrade. Po tamtej walce "Striczu" zrobił sobie przerwę, bo od dłuższego czasu zmagał się z kontuzją ręki. Miał złamane kości nadgarstka: księżycowatą i łódeczkowatą, pozrywane ścięgna i problemy z nerwami.
- Te kosteczki zaczęły "rotować" w moim nadgarstku. Lekarze musieli je pospinać śrubkami, zrobili rekonstrukcję ścięgien i pousuwali nerwy - tłumaczył nam, gdy odwiedziliśmy go w lutym z kamerą podczas rehabilitacji.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że "Striczu" będzie musiał uzbroić się w cierpliwość, jeśli chodzi o powrót do ringu, bo wiele wskazywało na to, że gwiazdą sierpniowej gali będzie nie on, a Michał Cieślak. Ostatecznie, zawodnik z Warszawy osiągnął porozumienie z promotorem i to on wystąpi w walce wieczoru suwalskiej gali.
Rywalem Sulęckiego będzie doświadczony Yengonyan, który ostatni pojedynek również stoczył w czerwcu ub. roku w Hamburgu, gdzie przegrał na punkty z Tonim Kraftem o kontynentalny pasek IBO w wadze super średniej. Był to jego pierwszy pojedynek w tej kategorii wagowej, bo wcześniej rywalizował w wagach od 63,5 do 72,5 kg. Nigdy nie przegrał przed czasem i jeśli wierzyć Boxrecowi, nie leżał też na deskach.