"Wiking" zapowiada, że będzie walczył o dobre imię i podda się kolejnemu badaniu, które ma wykazać, że nie zażywał niedozwolonych środków przed walką z Władymirem Kliczką (37 l.).
"Super Express": - Ostatnio na naszych łamach powiedziałeś, że chcesz zbadać próbkę B. Czy wiadomo już coś więcej?
Mariusz Wach: - Jestem w stałym kontakcie z moimi prawnikami z USA. Na razie musimy się dokładnie dowiedzieć, ile takie badanie by kosztowało.
- Podobno chodzi o 30 tysięcy dolarów...
- Też tak słyszałem, ale moi prawnicy dowiedzieli się, że takie badanie może kosztować nawet od 3 do 5 tysięcy dolarów. Tyle mogę zapłacić, ale 30 tysięcy bym już nie dał.
- Dlaczego próbujesz zbadać próbkę B dopiero po tym, jak niemiecka federacja cię zawiesiła? Nie można było zrobić tego wcześniej?
- Kiedy wybuchła cała afera, natychmiast skontaktowałem się z moim drugim promotorem Jimmym Burchfieldem, by dowiedział się o możliwość zbadania próbki B. Przez miesiąc jednak zwlekał, nie wiem dlaczego. Dopiero jak Niemcy nałożyli na mnie karę, coś się wreszcie ruszyło.
- Historia uczy, że rzadko kiedy próbka B wykazuje coś innego niż próbka A...
- Gdybym był pewien, że kolejne badanie wykaże to samo co pierwsze, na pewno bym się nie decydował, bo szkoda pieniędzy. Mam jednak cichą nadzieję, że próbka B da inny, korzystny dla mnie rezultat.
- W przypadku kolejnych walk nadal będziesz chciał współpracować z tym samym sztabem, który przygotowywał cię do walki z Kliczko?
- Cały czas się nad tym zastanawiam. Przeprowadzę swoje wewnętrzne dochodzenie i jak znajdę winnego, pozbędę się osoby lub osób, które tak bardzo mi zaszkodziły.
- Co się dzieje z trenerem Juanem de Leonem, który przygotowywał cię do walki? Ostatnio całkowicie urwał się z nim kontakt...
- Rzeczywiście, ostatni raz rozmawiałem z nim miesiąc temu. Po całej aferze kontaktowałem się z nim tylko kilka razy, ale od jakiegoś czasu w ogóle nie rozmawiamy. Nie wiem, co się z nim dzieje.