"Super Express": - Podobno choroba zakłóciła ci przygotowania do walki...
Mateusz Masternak: - Byłem przeziębiony, ale to nic poważnego. Jestem już zdrowy jak koń.
- Jak długo przygotowywałeś się do tej walki?
- Na pewno co najmniej 2 razy za długo, prawie 8 miesięcy. Po ostatniej walce (15 września z Quinonero, wygrana 8 tko - przyp. red.) chciałem sobie zrobić 2 tygodnie przerwy, ale się nie udało. W całym tym roku miałem chyba tylko 4 dni przerwy od treningów.
- Jak to wytrzymujesz?
- To zasługa trenera Andrzeja Gmitruka, który umiejętnie dozuje mi treningi, wie, kiedy odpuścić. A poza tym badania w warszawskim Instytucie Sportu wykazały, że mam nieprzeciętną wydolność. Tak jakbym miał w sobie... silnik Ferrari. Trzeba go tylko odpowiednio ustawić.
- Nie przesadziłeś ostatnio z treningiem siłowym, w walce z Quinonero chyba brakowało ci trochę szybkości i dynamiki.
- Rzeczywiście trochę przesadziłem, na dodatek sparowałem z ciężkimi: Pulewem (115 kg) i Gerberem (107 kg), co nie sprzyjało wypracowaniu szybkości. Przed pojedynkiem z Haapoją nie popełniłem już tego błędu. Sparowałem z Gerberem, ale także z bardzo szybkim Airichem oraz z Zeuge z wagi super średniej i Enrico Koellingiem, który boksuje w półciężkiej
- Co wiesz o rywalu?
- Haapoja jako bokser jest prosty, ale bardzo konsekwentny. Nie zniechęca się, gdy jakaś akcja nie wyjdzie mu raz czy drugi, ale wciąż próbuje. Ma swoje atuty, silny prawy krzyżowy nad lewą ręką oraz lewe sierpowe bite na dół i na szczękę.
- Jaka jest na niego metoda?
- Dystans i ciosy proste. Ale jak trzeba, mogę też boksować w półdystansie, ćwiczyliśmy to intensywnie, szczególnie szlifowałem lewe podbródkowe. Trzeba będzie lewym barkiem blokować jego ciosy i atakować.
- To najważniejsza walka w twojej karierze i chyba... najwyższe honorarium. Więcej niż 20 tys. euro na rękę?
- Około 20 tysięcy.
- Powodzenia.