Tomasz Adamek urodził się w 1976 roku. Miał niecałe 12 lat, kiedy Andrzej Gołota zdobywał w Seulu brązowy medal olimpijski. Kiedy Adamek zaczynał amatorską karierę, Gołota był już "Ostatnią Nadzieją Białych" i wielką gwiazdą wagi ciężkiej. Chłopak z gór kibicował starszemu koledze po fachu i nawet przez myśl mu nie przeszło, że kiedyś rzuci mu rękawicę.
Na początku 2005 roku Tomasz Adamek zdecydował się na wyjazd do USA. Jego nazwisko jeszcze nic nie znaczyło w zawodowym boksie. Adamek i jego trener Andrzej Gmitruk poprosili o pomoc menedżera Gołoty - Ziggy'ego Rozalskiego. Ten się zgodził, chociaż zarzekał się, że już kończy z boksem. - Adamek ujął mnie skromnością, prosił o pomoc, obiecał, że się będzie za mnie modlił - wspominał potem Ziggy.
Wystarczyło, że Gołota i Ziggy szepnęli kilka słówek Donowi Kingowi, a kilka miesięcy później Adamek walczył już o mistrzostwo świata na tej samej gali co Andrzej. Szansę wykorzystał, w przeciwieństwie do Gołoty, który przegrał w 53. s z Brewsterem.
Jeszcze wtedy byli przyjaciółmi, spędzali nawet razem wczasy, wspólnie szusowali na nartach.
Ale potem drogi bokserów się rozeszły. Przed walką Adamka z Dawsonem, Gołota proponował "Góralowi" pomoc. - Andrzej świetnie potrafi walczyć z mańkutami, zaoferował, że może popracować jako sparingpartner, podpowiedzieć, jak walczyć z Dawsonem. Ale Tomek jest hardy, słuchał tylko trenera McGirta. Andrzej poczuł się trochę zlekceważony - przyznaje Ziggy Rozalski.
Ale to spięcie było niczym przy prywatnej rozmowie Adamka, podstępnie nagranej kamerą telewizyjną. Mówiąc o ich wspólnym znajomym, Adamek użył słów: "przecież to jest alfons, Gołocie dziwki przysyłał".
Kiedy Andrzej o tym usłyszał, tak się wściekł, że gdyby Adamek był w pobliżu, już wtedy doszłoby do ich walki.
- Nie mogłem tego zostawić. Obraził moją żonę, mnie. Nie jest moim kolegą, kiedyś był... Teraz musi zapłacić za to, co powiedział - mówił wtedy Andrzej w wywiadzie dla "Super Expressu".
Mimo że Adamek potem przeprosił Gołotę i jego żonę, Andrzej chciał kierować sprawę do sądu. Rozalski przekonał go jednak, żeby tego nie robić. Stanęło na tym, że Adamek zapłacił odszkodowanie w wysokości 25 tysięcy dolarów, które Gołota w całości przekazał na rzecz ośrodka dla niewidomych dzieci w Laskach.
Po porażce z Chadem Dawsonem w lutym 2007 roku "Góral" przeszedł z wagi półciężkiej do junior ciężkiej. Tam też zdobył pas mistrza świata. Coraz częściej zaczął jednak mówić o królewskiej wadze ciężkiej. W każdym wywiadzie powtarzał, że nie boi się żadnego rywala. W końcu wypalił, że chciałby walczyć z Andrzejem Gołotą.
"Ostatniej Nadziei Białych" nie pozostało nic innego, jak podnieść rzuconą rękawicę.
- Kiedy go poznałem i pomogłem, nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś będziemy walczyć. Ale on jest mistrzem, on dyktuje warunki - z drwiącym uśmiechem tłumaczy Gołota. - To trochę dyshonor dla mnie, że Adamek, mistrz niższej kategorii wagowej, chce ze mną boksować w ciężkiej. Mam taką zasadę: nie biję kobiet, dzieci i Adamka, teraz jednak ją złamię - pokpiwa sobie Gołota.
Historia narastającego konfliktu między bokserami daje nam pewność, że w sobotę na ringu w Łodzi będzie walka na całego.