4 września Hallmann w wielkim stylu zadebiutował w UFC, wygrywając przez poddanie w brazylijskim Belo Horizonte z walczącym na swoim terenie Francisco Trinaldo (35 l.). Kolejny pojedynek miał stoczyć w listopadzie lub grudniu, jednak Anthony Njokuani, który miał walczyć z Iaquintą na gali w Manchesterze, doznał urazu i występ zaproponowano Hallmannowi.
Przeczytaj również: Marcin Tybura: Dusił i dostał od Rosjan milion rubli
- Kiedy dostałem tę ofertę, chciałem tylko obejrzeć kilka walk Iaquinty i zobaczyć, jakim jest zawodnikiem. Decyzję, że walczę, podjąłem tego samego dnia - opowiada "Płetwal".
W debiucie walczył na terenie rywala i musiał zmagać się ze zmianą czasu. - Tym razem to Iaquinta może mieć kłopot, musi sobie radzić z podróżą międzykontynentalną, aklimatyzacją - mówi Hallmann.
Zobacz koniecznie: Piotr Żyła i Kamil Stoch to chuchra, ale pakują jak Pudzian! ZDJĘCIA
"Płetwal" nie ma wątpliwości, że dobrze zrobił, przyjmując propozycję wcześniejszej walki w UFC: - Wiem, że jestem w 100 procentach gotowy do kolejnego starcia. Jestem zdrowy, trenuję dwa razy dziennie, moja decyzja nie była pochopna - zapewnia.
Silną stroną polskiego zawodnika jest walka w parterze, w niej zmusił do poddania Trinaldo, zakładając mu dźwignię na rękę. - Teraz też mi się marzy wygrana z Alem Iaquintą przez dźwignię na prawą rękę, taki jest plan - zdradza nam Hallmann.
Nie przegap!
Hallmann - Al Iaquinta, sobota, 18.00, Orange Sport