- Całe lata człowiek czeka na taką walkę, to spełnienie marzeń - powiedział dzień przed pojedynkiem Proksa. - Plan na walkę przygotowany jest już od dawna. Wiem, że jeśli go zrealizuję w 100%, to zostanę mistrzem świata.
Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała marzenia Polaka. Jego postawa w ringu nie wyglądała dobrze od samego początku rywalizacji.
Na deskach Proksa wylądował już w I rundzie. W kolejnych partiach również był wyraźnie słabszy, a kulminacyjny moment pojedynku nadszedł w czwartym starciu, kiedy mistrz Europy ponownie był liczony.
Polak zdołał się podnieść i podjąć walkę, ale od tego momentu jego aktywość w ringu ograniczała się już jedynie do przyjmowania ciosów. Ostatecznie w V rundzie Gołowkin znokautował Proksę, pozbawiając go nadziei na wywalczenie tytułu mistrza świata.
- Facet bije jak młotkiem. Próbowałem wszystkiego, ale nie wychodziło. Trzeba mu oddać kredyt, bo ma przegląd sytuacji i zaszczytem było spotkać się z nim w ringu - powiedział po zakończeniu walki Proksa w rozmowie z serwisem bokser.org
- Choć przegrywałem każdą rundę, chciałem walczyć dalej. Wydawało mi się, że jestem odporny na ciosy, lecz w końcu mnie dopadł. Na każde następne starcie wychodziłem z innym planem, starając się go czymś zaskoczyć, jednak on jest naprawdę wielki - dodał.
- Co dalej? Teraz trochę odpocznę, a potem znowu zapierdziel. Nie bez powodu wszyscy unikają z nim walki i według mnie, dziś spotkałem się z najlepszym zawodnikiem nie tylko w swojej wadze, lecz być może nawet w rankingu P4P - zakończył polski pięściarz.