Pierwszy raz wicemistrzynią Europy była 5 lat temu.
- Nie otrzymałam wtedy za medal ani grosza i straciłam motywację do boksu, choć to moja życiowa pasja - wspomina Sylwia. - Zaczęłam studia (obecnie jest na III roku dziennikarstwa na USz), a zmiana trybu życia spowodowała, że zaczęłam tyć.
Rok temu spojrzała w lustro i się przeraziła.
- Ważyłam 108 kg, wstyd mi było wrzucać jakiekolwiek zdjęcia na portal społecznościowy. Poczułam, że tracę przyjaciół i znajomych, z którymi wcześniej korespondowałam. Powiedziałam - dość tego. Zaczęłam biegać i ćwiczyć na siłowni, zmieniłam dietę. O treningach bokserskich nie było mowy, bo stawy nie wytrzymałyby ciężaru ciała.
Mimo że trener klubowy Marcin Stankiewicz odwodził ją od tego pomysłu, w 2014 roku pojechała... bez żadnego treningu na mistrzostwa Polski i zdobyła złoto, ważąc ponad 100 kg. Potem schudła. 28 kg, a od lipca trenowała wręcz szaleńczo. Po wygraniu mistrzostw Polski (do 81 kg) i Memoriału F. Stamma miała nadzieję na start w ME.
- Ale dowiedziałam się, że nie pojadę na mistrzostwa Europy, bo kasa związku jest pusta - mówi. - Uprosiłam prezesa PZB Zbigniewa Górskiego o dołączenie mnie do ekipy, proponując pokrycie kosztów przelotu i pobytu (4,5 tys. zł). Długo nie było zgody, aż w końcu prezes zadzwonił i oznajmił, że zrobi coś dobrego na koniec kadencji. Zgodził się na mój wyjazd.
- Bolało, że jako jedyna z 5-osobowej ekipy pojechałam na swój koszt, a na oficjalnej stronie związek potem szybko pochwalił się moim medalem, nie wspominając, że pojechałam za swoje.
W półfinale pokonała faworyzowaną Turczynkę, brązową medalistkę ostatnich MŚ. W finale przegrała po zaciętej walce z Rosjanką Zemfirą Magomedaliewą (mistrzyni świata z 2014 roku).
- Co dalej? Przydałoby się stypendium, ale nie wiem, czy je dostanę, bo w naszej wadze nie było wymaganej liczby 12 zawodniczek - mówi.
Jeżeli minister sportu okaże się łaskawy, Sylwia dzięki medalowi ME otrzyma comiesięczne stypendium - 3680 zł oraz nagrodę ministra - 6900 zł.