- To jest przegięcie naszego systemu. Moja sytuacja akurat różniła się o tyle, że ja otrzymałem wezwanie do stawienia się w zakładzie karnym, a on nie [w październiku 2009 roku Szpilka został zatrzymany podczas ważenia przed jego walką z Grzegorzem Bartnikiem - dop.red.]. Miał do 30 czerwca przebywać w domu, ale to chyba logiczne, że nie zawsze w nim jest, bo przecież trenuje do walki - mówił "Szpila" w rozmowie z serwisem ringpolska.pl
- Zrobiono mu to wyjątkowo perfidnie. Przecież prokuratura widziała, że postawił tylko na boks, że chce ten czas na wolności poświęcić treningom i tej ostatniej walce. Zamiast dać mu szansę to robi się coś takiego - dodał.
- Wyobrażam sobie Dawida, kiedy doprowadzają go pod tę celę, a w jego głowie jest świadomość, że wszystko poszło na marne. Pozbawiono go pojedynku jego życia, starcia o którym marzył. Mam jeszcze nadzieję, że go wypuszczą, przecież sam mówił: "Kończę walkę i idę siedzieć". On nie próbował się ukrywać ani uciekać od odpowiedzialności - tłumaczył Szpilka.
- Gdyby stoczył tę walkę, zarobiłby na swoją rodzinę i przy okazji spełnił marzenia. Brak mi słów, takie jest po prostu nasze polskie państwo i prokuratura. Chcieli się pokazać, wiedzieli, że to głośna sprawa i stąd zatrzymanie. Skomentowałbym to po swojemu, ale nie wypada mi używać tu mocniejszych słów - powiedział.
- Oby wyszedł jak najszybciej i wrócił do swojej rodziny. Jego żona Edyta jest w ciąży, dzisiaj z nią rozmawiałem, kobieta jest zapłakana i nie wie co ma teraz zrobić. Dzieci w ogóle jeszcze chyba nie wiedzą, że tata jest w więzieniu. To jest chore! Dawid był jedynym żywicielem rodziny i w ogóle nie wzięto tego pod uwagę - zakończył zdenerwowany pięściarz.