Szpilka do Polski został zawrócony w poniedziałek. Potem zaczęła się walka z czasem i urzędowymi procedurami. - W poniedziałek byłem pewien, że już po walce. Po wtorkowym spotkaniu z ambasadorem USA w Warszawie zacząłem jednak wierzyć, że może się udać - mówił promotor Szpilki, Andrzej Wasilewski.
Przeczytaj także: Jan Ziobro skakał a narzeczona RODZIŁA - NIESAMOWITA HISTORIA w Wiśle
Wczorajszy dzień dla niego i boksera był pełen emocji. "Szpila" rano stoczył ostatnią walkę sparingową, a po godz. 13 Wasilewski przyjechał do ambasady odebrać wizę dla boksera, pojechał po niego do domu i przywiózł na Okęcie. Szpilka na lotnisku zameldował się o godz. 15, a o 16.45 odlatywał jego samolot.
- Teraz już nic mnie nie zatrzyma - odgrażał się. - Dziś wypiję jeszcze jakiś napój energetyczny, żeby nie usnąć w drodze, a w USA będę zmęczony, więc od razu pójdę spać. Na miejscu będę osiem dni, więc będę czuł się jak Amerykanin. Liczyłem, że wylecę w piątek i tak się stało. Dziękuję ambasadzie USA za pomoc i promotorom, którzy stanęli na głowie, bym mógł walczyć.
Pojedynek z Jenningsem to najcięższe wyzwanie w karierze boksera z Wieliczki.
- Lecę tam, by pokazać mu, co to znaczy polska siła. Skopię mu tyłek, to będzie wojna. Energia już mnie rozpiera - podsumował "Szpila".