Osiedle domków jednorodzinnych w Bielsku-Białej. Z panią Eleonorą Pietrzykowską-Szafran spotykamy się w domu, który w latach 80. budował jej ojciec Tadeusz. W przestronnej kuchni nie sposób nie zauważyć imponujących obrazów, wiszących na ścianach. – Wszystkie namalował mój ojciec. Miał niezwykły talent, przepowiadano mu karierę Kossaka – mówi „Super Expressowi” pani Eleonora, dumnie prezentując imponujące akwarele, przedstawiające martwą naturę i portrety. Pietrzykowskiego namawiano na pójście na Akademię Sztuk Pięknych, ale jego ciągnęło do boksu. Trenował pod okiem Feliksa Stamma, a pod jego wodzą został wicemistrzem Polski w barwach Legii oraz mistrzem Warszawy w wadze koguciej.
Złapany na granicy
Wszystko zmienił wybuch wojny. Tadeusz posiadał uprawnienia pilota szybowcowego i chciał zostać lotnikiem, dlatego wiosną 1940 roku próbował przedostać się do Francji, by służyć w armii polskiej, tworzonej przez gen. Władysława Sikorskiego. Dotarł do węgiersko-jugosłowiańskiej granicy, ale tam zatrzymali go żandarmi. 14 czerwca 1940 roku przewieziono go do więzienia w Tarnowie, a stamtąd trafił do Oświęcimia. Był jednym z pierwszych więźniów, miał numer 77.
Pierwszą obozową walkę stoczył w marcu 1941 roku. W obozie w Auschwitz pojawił się nowy kapo, Walter Dunning, który przed wojną był mistrzem Niemiec w boksie w wadze średniej. Z upodobaniem wyżywał się na więźniach. Jeden z nich zaproponował „Teddy’emu” walkę z Dunningiem. – Tata przyjął wyzwanie. Uważał, że nie ma nic do stracenia, bo i tak prędzej czy później umrze z głodu – tłumaczy nam pani Eleonora. Jej ojciec nie bał się, mimo że Walter łamał już innym więźniom szczęki. Walczący o przetrwanie i bochenek chleba Pietrzykowski ważył 40 kg, Dunning natomiast - ponad 70. „Dunning oganiał się ode mnie jak od muchy. Później skontrowałem go prawą ręką na szczękę. Cios doszedł celu, aż Waterowi odskoczyła głowa. Polacy zaczęli mnie zagrzewać do walki, wołając >>Bij Niemca<<. Było to idiotyzmem, bo niektórzy Niemcy, znali język polski i mogli zareagować brutalnie” – pisał w swoich pamiętnikach „Teddy”. Walkę przerwano, gdy przewaga Tadeusza rosła z minuty na minutę. Zdobytym bochenkiem podzielił się z współwięźniami.
Konspirował z Pileckim
W Auschwitz konspirował m.in. z Witoldem Pileckim, przygotowując m.in. zamach na komendanta obozu Rudolfa Hessa (nieudany). Tam poznał także Ojca Maksymiliana Kolbe, który potem został świętym. – Tata zobaczył, jak jeden z niemieckich robotników znęcał się nad księdzem. Postanowił wymierzyć Niemcowi sprawiedliwość i zaczął go okładać, ku uciesze innych więźniów. Nagle ojciec Maksymilian padł przed nim na kolana i błagał: „nie bij go, synu” – tłumaczy nam córka Tadeusza. „Zabrakło mi języka w ustach. W końcu machnąłem ręką i odszedłem. Później spotkałem go i zapytałem, jak bardzo go boli. >>ich, synu, to bardziej boli niż mnie<< powiedział mi” – wspominał Pietrzykowski. Ojciec Maksymilian zmarł w obozie, poświęcając życie za innego więźnia.
Po wojnie został nauczycielem
Pietrzykowski łącznie stoczył ponad 40 pojedynków, z których większość wygrał (także w obozie w Neuengamme, do którego został przewieziony w 1943 roku). – Esesmani nie mogli wyjść ze zdumienia, że po każdej walce mój tata podawał im rękę i się kłaniał. A współwięźniowie byli wdzięczni, że zdobywał dla nich jedzenie – opowiada nam pani Eleonora. Tadeusz przeżył obozowe piekło, a wyzwolenia doczekał w kwietniu 1945 roku przez brytyjskich żołnierzy w obozie Bergen-Belsen. Później wstąpił do 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, a następnie został cenionym nauczycielem wychowania fizycznego. Zmarł w 1991 roku. – Nie miał żalu do Niemców. Miał tylko żal do tego, jak wyglądała Polska po wojnie. Była zupełnie zniszczona, nie mógł się z tym pogodzić – tłumaczy córka Tadeusza.
O życiu Pietrzykowskiego powstaje fabularyzowany film, z Piotrem Głowackim w roli głównej, który ma się ukazać w styczniu 2020 roku. Pani Eleonora jest w trakcie pisania książki o ojcu, która ma się ukazać jeszcze w 2019 roku. – Trzy lata temu znalazłam jego rękopisy. Przepisuję je i przy tym dużo płaczę, bo to wzruszające wspomnienia – mówi pani Eleonora, której w pisaniu książki pomaga ciocia Ewa z Warszawy, doskonale znająca Tadeusza. Pani Ewa napisała wiersz o „Teddym”, kończący się tymi słowami: „Mógł iść na ASP, pięknie malować, jednak Teddy wolał boksować. No i boks go w obozach uratował. Cóż by było, gdyby tylko malował?”. – Na pewno by go nie było – podsumowuje pani Eleonora.