Gołota walczył o mistrzostwo świata cztery razy i niestety cztery razy bez powodzenia. Najbliżej tytułu był w 2004 roku, gdy zremisował z Chrisem Byrdem. Bardzo dobrze zaprezentował się także w starciu z Johnem Ruizem, z kolei w bataliach z Lennoksem Lewisem i Lamonem Brewsterem został zdemolowany już w 1. rundzie. Pożegnanie z ringiem także nie było udane w wykonaniu Gołoty - warszawianin przegrał trzy ostatnie pojedynki, odpowiednio z Rayem Austinem, Tomaszem Adamkiem oraz Przemysławem Saletą.
Koszmarna kontuzja Andrzeja Gołoty
Pierwsza z tych porażek miała miejsce w listopadzie 2008 roku. Gołota po wygranych m.in. z Kevinem McBridem i Mikiem Mollo był zdecydowanym faworytem starcia z Austinem. Niestety potyczka w chińskim Chengdu zakończyła się już po 1. rundzie. Tym razem jednak to nie rywal był lepszy - "Endrju" doznał bardzo poważnej kontuzji lewej ręki.
- Tak mnie boli, że prawie prosto z lotniska pojechałem na prześwietlenie. Z Pekinu przyleciałem w czwartek w nocy, a o 9 rano w piątek byłem na prześwietleniu. Nie mogę wyprostować ręki, mam problemy z przekręcaniem dłoni, zaciskanie pięści sprawia ból. Najlepsza wersja jest taka, że zerwanie trycepsa i ścięgien łączących mięśnie przedramienia z łokciem jest tylko częściowe i wymagać będzie tylko 4-6 tygodni rekonwalescencji. Najgorsza wersja to 4-6 miesięcy przerwy i chyba już boks z głowy. Zresztą zawsze coś mi się dzieje na moje ulubione święta Bożego Narodzenia. Po drugiej walce z Bowem jadłem wigilijną kolację przez słomkę, bo miałem pękniętą szczękę - mówił Gołota po walce z Austinem.
To, co stało się z ręką Andrzeja Gołoty, przyprawia o mdłości! Straszny widok, tylko dla ludzi o moncyh nerwach
Oczywiście znaleźli się tacy, co nie wierzyli w słowa Gołoty i pisali w sieci, że medalista olimpijski przestraszył się rywala i dlatego nie wyszedł do 2. rundy. Wszelkie wątpliwości rozwiał jednak sam Gołota, który kilka dni po walce pokazał kontuzjowaną rękę. A ta wyglądała koszmarnie. Zresztą zobaczcie sami!