Testów antydopingowych przed pojedynkiem w Rzeszowie chciał Szpilka. To on skontaktował się z Polską Agencją Antydopingową (POLADA) i to on domagał się co najmniej dwóch wyrywkowych kontroli jeszcze przed wyjściem obu panów na ring. Sam też zapłacił za wszystko - kosztowało go to niespełna sześć tysięcy złotych.
Różański pierwszy raz przebadany został 24 marca (walka odbyła się 30 maja), a Szpilka co chwilę pisał do szefa POLADY, by ten poinformował go o wynikach. Miesiąc przed walką do "Szpili" zadzwonił jednak Jacek Szelągowski (wiceprezes zarządu Knockout Promotions), który przekazał mu, że... to on wpadł na dopingu!
Artur Szpilka zdradził, ile pieniędzy przegrał na maszynach. Horrendalna suma, trudno w to uwierzyć
Artur Szpilka wpadł na dopingu. Zakazana substancja znajduje się m.in. w leku, który podaje się kobietom chorym na raka piersi
- Wyniki kontroli antydopingowej przyszły tylko do Knockoutu. Promotorzy pokazali je Arturowi. Szpilkę ścięło z nóg, musiał usiąść. Na dokumencie widniała nazwa nieznanej mu substancji (letrozol, red.). Później dowiedział się, że można przyjmować ją w tabletkach, że to lek, który podaje się kobietom chorym na raka piersi. – O, to już wiadomo, dlaczego zawsze te zwisające cycki masz – zażartował "Don Wasyl" (Andrzej Wasilewski, szef Knockout Promotions, red.) - czytamy w biografii.
Dla Szpilki to miała być ostatnia walka na mocy kontraktu z Knockout Promotions.
- Na spotkaniu w biurze Wasilewskiego, oprócz wyników, przedłożono Szpilce jeszcze jeden dokument. Porozumienie. Było już wydrukowane i gotowe do podpisu. Promotor zagwarantował sobie w nim, że w przypadku wygranej lub remisu Szpilki z Różańskim będzie miał wyłączne prawo do zorganizowania Szpilce walki o mistrzostwo świata WBC w kategorii bridger lub eliminatora do walki o tytuł. Przedstawi wówczas zawodnikowi warunki finansowe, wskaże miejsce i datę takiego pojedynku. A jeżeli mistrzowska walka miałaby się odbyć poza Polską, pobierze określony procent z gaży pięściarza wypłacanej przez podmiot zewnętrzny. Artur patrzył na swojego wieloletniego promotora otępiale. "Don Wasyl" przerzucał w tym czasie inne papiery. – To tam już z Jackiem załatwiaj – rzucił niedbale. Nie podpisał się na porozumieniu. Szpilka tak. (...) Jaki miał wybór? W innym przypadku pewnie nie byłoby walki, a o dopingu dowiedziałyby się media. Nie miał wyjścia, był w garści - zdradzają autorzy "Zawsze ten sam".
Artur Szpilka o dopingu: Nie chcę nic sugerować, nie mam żadnych dowodów
- Nie chcę nic sugerować, nie mam żadnych dowodów. Mogę tylko powiedzieć z pełną świadomością, że niczego przed tą walką nie brałem. Ciążyło mi to na sercu i chciałem, żeby znalazło się to w książce. Gdyby nie Kamila czy psycholog, to nie wiem jak to by się skończyło. Byłem wtedy wrakiem człowieka - zakończył "Szpila".