"Super Express": - Po przegranej ze Szpilką twój trener Roger Bloodworth mówił, że chyba nie potrafisz już pociągnąć za spust i powinieneś dać sobie spokój z boksem.
Tomasz Adamek: - Na tym obozie obudziła się stara dynamika i wszystko znów wygląda dobrze.
- Analizujecie walkę Saleta - Gołota, którą Przemek wygrał przez nokaut w 6. rundzie?
- To bez znaczenia, ale obejrzałem tę walkę. Każdy zna styl mój, Salety i Gołoty. Patrzę tylko na siebie. Nigdy nie interesuje mnie rywal. Jeżeli jestem szybki i mam swoje atuty, to wygram z każdym, nawet z Kliczką.
Saleta: jestem pewien, że wygram
- Poprzednio urządziłeś sobie spartańskie przygotowania i nie zdało to egzaminu. Teraz trenujesz w doskonałych warunkach...
- Tak, to jedne z najlepszych przygotowań w mojej karierze. Jeżeli będę szybki i pokażę w ringu moje atuty, mogę jeszcze powojować. Jeśli wypadnę gorzej, odchodzę. Zdrowie jest najważniejsze. Zainwestowałem w nieruchomości, biedy nie ma. Nie muszę już walczyć, ale chcę zostać w pamięci kibiców jako wojownik.
- Nie żałujesz przenosin do wagi ciężkiej? Mogłeś zostać legendą niższych kategorii.
- Miałem tytuł, ale nikt nie chciał ze mną walczyć. Nie było propozycji, bali się. Miałem trzymać pas w domu na półce? Przecież mam rodzinę, wszyscy chcą jeść, a wtedy jeszcze nie było takiej kasy. Trzeba dudki zarabiać, kariera jest krótka. Musiałem iść w górę, niczego nie żałuję.
- Ale w wadze ciężkiej przegrałeś trzy walki...
- Wszystkie moje porażki mają swoje przyczyny. Przed Dawsonem zbijałem 12-13 kilo, przed Kliczką nie starczyło czasu na aklimatyzację i byłem wolny jak keczup, a przed Głazkowem - chory. Co prawda przed Szpilką byłem zdrowy, ale zabrakło szybkości. Może przetrenowanie? To nie byłem ja. Dlatego teraz wróciłem i pokażę, ile jeszcze może z siebie wykrzesać prawdziwy Adamek.