Czas biegnie nieubłaganie - dokładnie dziewięć lat temu, 16 stycznia 2016 roku, Szpilka jeden jedyny raz dostąpił zaszczytu walki o tytuł mistrza świata w boksie w wadze ciężkiej. Jego rywalem w Barclays Center na nowojorskim Brooklynie był ówczesny czempion federacji WBC, Deontay Wilder.
Potworny nokaut. Minęło 9 lat od walki Wilder - Szpilka
Szpilka prezentował się bardzo dobrze i choć po ośmiu rundach to Wilder prowadził na kartach u wszystkich sędziów (77-75 i dwa razy 78-74), to momentami Polak rywalizował z mistrzem jak równy z równym. Niestety w dziewiątej odsłonie Amerykanin trafił Szpilkę prawym z piekła rodem idealnie w szczękę i nasz reprezentant padł jak kłoda na deski. Z ringu wyniesiono go na noszach, a potem odwieziono do szpitala. Na szczęście ostatecznie Szpilce nie stała się większa krzywda, ale pierwsze godziny po pojedynku były dla jego matki niezwykle bolesne.
Matki Szpilki po walce z Wilderem: Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę
- Bogu dziękuję, że nic mu się nie stało. O mały włos, a dostałabym zawału oglądając tę walkę. Najgorszy cios doszedł do jego szczęki. To cud, że nic mu się nie stało. Proszę zrozumieć, mojego syna wynieśli z ringu na noszach. Upadł na deski i nic nie kontaktował. Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę. Serce matki krwawi, gdy syn wychodzi się bić z tak groźnymi przeciwnikami. Przecież to walka na śmierć i życie. Proszę mnie zrozumieć. Trudno mi teraz rozmawiać o boksie i analizować przebieg starcia. Ta noc była dla mnie bardzo trudna. Ale Artur żyje. Tylko to się liczy - relacjonowała w rozmowie z "Super Expressem" Jolanta Szpilka-Ziemiecka.