Problemy Zimnocha zaczęły się w 2013 roku, gdy w Białymstoku wraz z ówczesnym trenerem Andrzejem Liczikiem otworzyli klub bokserski, który jednak nie okazał się udaną inwestycją. Po kilku miesiącach rozstał się ze wspólnikiem.
- Paradoksalnie, najgorsza inwestycja okazała się najlepszą. Dużo pieniędzy straciłem, ale jeszcze więcej się nauczyłem - Zimnoch stara się patrzeć pozytywnie, choć problemy w biznesie zbiegły się w czasie z kłopotami zdrowotnymi.
Pięściarz musiał przejść operację najpierw jednego (czerwiec 2014 r.), później drugiego (styczeń 2015 r.) barku. Przez dwa lata nie boksował, więc... zatrudnił się jako szatniarz w jednej z dyskotek.
- Zmusiła mnie do tego sytuacja, bo w pewnym momencie nie miałem nic w lodówce. Jedną rękę miałem na temblaku, a drugą wydawałem kurtki. Ludzie rozpoznawali mnie, dawali spore napiwki i życzyli powrotu do zdrowia. To było bardzo budujące.W końcu jednak los się odmienił. Po skończeniu rehabilitacji wyjechał do Anglii, by przywrócić swoją karierę na właściwe tory, a w czerwcu wziął ślub z wieloletnią partnerką, Eweliną.
- W końcu stanąłem na nogi - mówi pięściarz, który w lutym niespodziewanie przegrał w 1. rundzie z Mikiem Mollo. Gorąco liczy na rewanż z Amerykaninem w przyszłym roku.
- Ale najpierw muszę pokonać Rekowskiego - zaznacza Zimnoch.