Artur Szpilka i Denis Załęcki przyjmowali walkę jako kumple, ale po konfrontacji w federacji High League ich relacje uległy znacznemu pogorszeniu. "Bad Boy" tak naprawdę do dziś nie uznaje szybkiej porażki z powodu kontuzji. Teraz między tymi zawodnikami jest naprawdę dużo złej krwi i obaj na niemal każdym kroku wbijają sobie - nomen omen - szpilki. Nie inaczej było tuż po operacji byłego pretendenta do mistrzostwa świata wagi ciężkiej WBC. W specjalnej rozmowie z dziennikarzem "Super Expressu", Rafałem Mandesem, Szpilka zmiażdżył byłego rywala przed jego najbliższą walką z Danielem Omielańczukiem.
Szpilka zmiażdżył Załęckiego. Przepowiedział mu piekło
- Oczywiście, że trzymam kciuki za Daniela. Wiem, że to dla niego "easy job". Zobaczycie, że jak przez minutę nie wydarzy się nic na korzyść jego przeciwnika, to wiadomo, że tamten się wystrzela i będzie to, co zawsze. Albo kontuzja... Dobrze chociaż, że zaznaczono w umowie, że jak będzie jakiś faul, to walka przenosi się do MMA. Daniel go tam wygniecie, wystrzela po pysku jak trzeba i tyle - ocenił bezlitośnie "Szpila". W walce Omielańczuk - Załęcki na CLOUT MMA 2 zastosowano nietypowe zasady - jeśli "Bad Boy" dwukrotnie sfauluje, walka przeniesie się z boksu w małych rękawicach do MMA.
- Dwa razy (śmiech)? Jestem przekonany, że zachowa się raz nieczysto i będzie kontuzja, żeby drugi raz nie dopuścić do tego, żeby Daniel go tam przeciągnął. To jest już po prostu, niestety... Nawet nie wiem, jak to nazwać. Każda walka wygląda dokładnie tak samo - dodał Szpilka. - 40 sekund to każdy jest wojownik, rozumiesz o co chodzi? Później się pokazuje... Uważam, że to bardzo łatwa walka dla Daniela i tak też będzie. Szkoda tylko, bo tak odgrażał się Danielowi i uważam, że jak się ma jaja, no to stary. Jak się tak odgrażasz, to trochę ulica, a taka ulica z zasadami jak MMA, to czemu nie tu? Tak to powinno wyglądać, a nie, że jeszcze idziesz na boks - podsumował.