Underdog - premiera

i

Autor: Materiały prasowe Underdog - kiedy w kinach?

Praca na planie filmu "Underdog" wykończyła mistrza MMA. "Po trzech dniach dostałem kroplówkę". Co się stało?

2019-01-11 8:24

Niedawno MAMED KHALIDOV – uznawany za najlepszego polskiego zawodnika MMA – ogłosił koniec kariery. Nie znika jednak zupełnie. Na ekrany kin właśnie wchodzi film “Underdog”, w którym były mistrz MMA zagrał jedną z głównych ról. Zdradził nam, o czym będzie film, jak ocenia swój aktorski debiut i czy zamierza kiedyś jeszcze wrócić do sztuk walki?

- Czy trudno było pana namówić do zagrania w filmie „Underdog”?

- Nie. Jest to pierwszy film o MMA, to coś historycznego. Zagranie w nim było wielką przyjemnością, zwłaszcza z taką obsadą. Eryka Lubosa polubiłem od razu, jak go poznałem, to bardzo fajny człowiek. Było super.

- To był pana aktorski debiut. Czy miał pan tremę?

- Tremę może nie, bardziej obwiałem się scen mówionych, bo nie jestem aktorem. To było dla mnie dość stresujące.

- Ale scen walk na pewno się pan nie obawiał!

- Nie. Tam się czułem jak ryba w wodzie.

- Jak powstają sceny walki, takie jak w filmie „Underdog” i ile czasu wymaga nakręcenie takiej sceny?

- To była dla mnie masakra. Sceny walki to były pierwsze trzy dni zdjęciowe. Od 7.00 rano byłem na planie zdjęciowym, miałem tylko przerwę na obiad i tak aż do 19.00. Ktoś mógłby pomyśleć, że wystarczy polać się wodą i już możemy udawać przed kamera, że jesteśmy spoceni, ale to nie przejdzie. Trzeba się rozgrzać, żeby być naprawdę spoconym, musisz poczuć prawdziwe zmęczenie. Co chwilę ja i Eryk napędzaliśmy się, rozgrzewaliśmy się maksymalnie, przyspieszaliśmy, robiliśmy sceny i to powtarzaliśmy przez cały dzień. Byłem tak wykończony po trzech dniach, że dostałem kroplówkę, a przez kolejne trzy dni musiałem odpoczywać, bo nie byłem w stanie nawet nogi podnieść.

- Czy dzieliliście się wzajemnie doświadczeniem: on panu w kwestiach aktorskich, a pan jemu w dziedzinie sportów walki?

- Ja w dziedzinie sztuk walki mu nie pomagałem, bo tak naprawdę on sobie w swoim zadaniu dawał radę. Nie wiedziałem, że Eryk trenował wcześniej sporty walki i nie ma z tym żadnego problemu. Ja za to pytałem, co mam robić. On odpowiadał: „Bądź sobą. Nie martw się, rób swoje i tyle”.

- W grudniu media obiegła wiadomość, że zakończył pan karierę w MMA, ale dużo się mówi o tym, że być może pan wróci. Czy pana decyzja jest już ostateczna?

- Pod względem zdrowotnym już nie jestem w stanie toczyć walk, tak jak kiedyś walczyłem. Mam problem z moją głową. Nie istnieję na niektórych walkach. Coś złego się ze mną dzieje. Nie jestem w stanie, tak jak kiedyś dawać z siebie 100 procent. Mam problem i nie chcę ryzykować, że znowu zagram na 50 procent i przegram kolejną walkę.

- Czy czuje pan niedosyt?

- Nie, nie jestem zachłanny, dostałem od Boga bardzo dużo. Dziękuję, za wszystko co miałem i mam, jestem zadowolony. Mam 38 lat, przez wiele lat byłem na szczycie, wygrywałem walki. Ile jeszcze można? Czego jeszcze można chcieć o Boga, który dał Ci wszystko: rodzinę, przyjaciół, karierę sportową? Wszystko idealnie się ułożyło.

- Był pan uważany za najlepszego zawodnika w historii MMA. Będzie pan teraz trzymać kciuki za młode pokolenie? Czy są jakieś młode talenty?

- Oczywiście, że tak. Będę trzymał za nich kciuki, cały czas będę przy sporcie, będę oglądał, obserwował i trenował. Jest mnóstwo młodych zawodników, którzy są bardzo dobrzy i na pewno zrobią zamieszanie w Polsce i na świecie.

Najnowsze