39-latek pierwszą zawodową walkę stoczył już ponad piętnaście lat temu. Od tego czasu w jego życiu zmieniło się naprawdę wiele. Z największą polską federacją MMA, a więc KSW związał się w 2007 roku. I tak naprawdę przygoda z tą organizacją trwa po dziś dzień. Chalidow w ubiegły weekend wrócił do oktagonu po rocznej przerwie, a na jego kolejną walkę czekało tysiące fanów.
Mieszkający w Olsztynie zawodnik rozkochał w sobie kibiców przede wszystkim efektownymi nokautami i poddaniami. Czasami było ciężko przewidzieć, co Chalidow zrobi w oktagonie. Na renomę pracował latami, a początki nie były łatwe. Jak sam przyznał, kilka lat temu nie sądził, że będzie utrzymywał się tylko z walk. Zdradził również, ile otrzymał za pierwszą walkę w KSW.
- Moje pierwsze honorarium wyniosło 4000 złotych. Dziś to brzmi śmiesznie, ale na tamte czasy było to bardzo dużo. Nie spodziewałem się, że będę mógł żyć z MMA. To były zupełnie inne czasy. Ja po prostu chciałem trenować i sprawdzać się w walkach. Spełniałem swoje marzenia - wyjaśnił Chalidow na łamach "Polska Times".