Dwa lata temu media w Polsce rozpisywały się o akcji Mariusza P., która została przeprowadzona w hostelu w Andrychowie. Jak relacjonował wówczas właściciel obiektu, Andrzej Kowalczyk, P. wszedł do hostelu i miał siłą próbować przejąć pokoje, czy wywiercać zamki w drzwiach. Doszło nawet do tego, że były strongman zaczął demontować i wywozić wyposażenie pokoi w tym armaturę łazienkową. Wynikało to z tego, że P. twierdził, iż nabył połowę udziałów w hotelu od byłej żony właściciela obiektu. P. tłumaczył się, że chce zrobić remont w swojej części hostelu, a zamki wymieniał dlatego, że zgubił klucze, o czym przypomina portal money.pl. Sprawa rzecz jasna trafiła do prokuratury.
To już pewne! Kazimierz Marcinkiewicz zaryzykuje swoim zdrowiem. Krew byłego premiera poleje się strumieniami?!
Ale ta dwukrotnie ją umorzyła. Za pierwszym razem sąd uchylił decyzję prokuratury. Cała sytuacja umożliwiła Kowalczykowi wystąpienie z aktem oskarżenia. Bowiem jak informuje money.pl postępowanie toczy się z oskarżenia subsydiarnego, co oznacza, że w roli oskarżyciela występuje pełnomocnik właściciela obiektu. Prokuratura wciąż może jednak dołączyć się do postępowania.
Kamila Wybrańczyk została ZAGIĘTA! Narzeczona Artura Szpilki nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie
Co jednak najistotniejsze w tej sprawie, jeśli sąd w Wadowicach przychyli się do aktu oskarżenia i uzna Mariusza P. winnym, temu może grozić nawet pięć lat pozbawienia wolności. Czyn zabroniony jakiego miał się dopuścić, a więc przywłaszczenie cudzego mienia ruchomego, zagrożone jest karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat właśnie. Money.pl informuje, że próbowało skontaktować się z oskarżonym, ale ten odmówił wypowiedzi na ten temat. Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się pierwsza rozprawa w tej sprawie.