Szymon Kołecki od ponad roku nie pojawiał się w klatce i w tej chwili do jego kolejnej walki z pewnością daleka droga. Mistrz olimpijski wciąż dochodzi do siebie po operacji kolana, którą musiał przejść po urazie. W tym czasie rozwiązał swój kontrakt w KSW, w którym występował przed kontuzją, jednak droga do powrotu do tej organizacji nie jest dla niego zamknięta, co przyznał w rozmowie z portalem Sport.pl. Choć Kołecki póki co nie jest nawet pewien powrotu do profesjonalnego MMA, to w wywiadzie nie zabrakło miejsca na temat freak-fightów i ewentualnego angażu w nich. Pogromca m.in. Mariusza Pudzianowskiego mocno jednak skrytykował to, co dzieje się wokół samych gal freak-fightowych.
Szymon Kołecki nie przebiera w słowach na temat freak-fightów.
Mistrz olimpijski z Pekinu w rozmowie ze Sport.pl swoje szanse na powrót do MMA ocenił na 50%. Wciąż przechodzi on rehabilitację, ale nie brak mu zaangażowania i chętnie wróciłby do sportu, choć jest gotowy na to, że to może mu się nie udać. W wywiadzie pojawił się temat bardzo popularnych w ostatnim czasie freak-fightów. Kołecki jest zszokowany tym, jak wygląda atmosfera na konferencjach organizacji freakowych i dziwi się, że państwo wciąż na to pozwala.
– Nie podoba mi się podkręcanie ludzi do tego, żeby kłócili się z kimś, wyzywali i grozili sobie. Niektórych nie trzeba do tego zachęcać, bo mają to w naturze. Taką osobą jest Marcin Najman, którego zawsze uważałem go za pozytywnego freaka. Oczywiście denerwowałem się na niektóre jego wypowiedzi, ale to, co robił, było śmieszne. Teraz jednak granice są przekraczane. Zastanawia mnie, dlaczego państwo polskie śpi. Ludzie się tam obrażają, grożą sobie, jeden na drugiego napada, biją się podczas wywiadów. To są straszne rzeczy i zastanawiam się, gdzie jest państwo? Gdzie jest policja, gdzie jest prokurator, gdzie są służby, które powinny to kontrolować? – pyta retorycznie Kołecki.
Były zawodnik KSW podkreślił jednak, że nie przeszkadzają mu same walki celebrytów czy byłych sportowców takich jak Bartman, Hajto czy Lisek (w tym przypadku wciąż aktywny sportowo). Sam nie wyklucza, że za odpowiednie pieniądze mógłby się na to zgodzić. – Sportowcy, byli sportowcy i ogólnie ludzie szanowani swoimi nazwiskami, swoją historią autoryzują tego typu wydarzenia i muszą sobie z tego zdawać sprawę. Nie krytykuję sportowców, którzy tam walczą. Oprócz tego, że autoryzują to wydarzenie, to w jakiś sposób też je cywilizują sportowo – ocenił Kołecki – Zawsze powtarzam, że jest pewna cena, powyżej której każdy może zacząć się zastanawiać nad ofertą z organizacji freakowej. Nawet najbardziej krytykujący też taką cenę mają. Wolałbym nigdy nie zderzyć się z taką propozycją, bo nie wiem, jakbym się zachował. Mówię, że to mi się nie podoba, ale jeśli ktoś przyjdzie i przedstawi propozycję nie do odrzucenia, to sprawi mi ogromny problem i wielką przykrość, bo będę się musiał zastanawiać czy odrzucić ogromne pieniądze, czy odrzucić ideały. Jakiego wyboru bym nie dokonał, to będzie przykry wybór. Mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie – podkreślił. Przyznał też, że już otrzymywał zapytania z organizacji freak-fightowej, ale wówczas odmówił.