Tyron Woodley pierwszy raz od porażki i utraty mistrzowskiego pasa ponad rok temu z Kamaru Usmanem wszedł do klatki UFC. W walce wieczoru gali UFC Apex, lepszy od niego okazał się Gilbert Burns. Po pięciorundowej wojnie, w górę powędrowała ręka Amerykanina z brazylijskimi korzeniami. "The Chosen One" kolejny raz musiał pogodzić się z goryczą po klęsce.
Nie żyje legendarny bokser. Był w Międzynarodowej Galerii Sław
Nad jego brwią pojawiło się potworne rozcięcie, z którego spływała krew. Jak słusznie zauważa "The Sun", wyglądało to tak, jakby Woodley płakał krwią. Niestety, przelane "łzy" nie pomogły w udobruchaniu sędziów. Sama wola walki nie wystarczyła. Co gorsza, już po walce musiał znowu mierzyć się z bólem.
Woodley został wysłany do szpitala, gdzie na okropne rozcięcie założono mu kilka szwów. Z pewnością nałożenie ich w tym miejscu nie było najprzyjemniejszym doznaniem w jego życiu.
"Wybraniec" stoczył 25 zawodowych walk w MMA - wygrał 19 z nich, z czego 12 przed czasem. Od 2013 roku reprezentuje barwy organizacji UFC, której był mistrzem w latach 2016-2019. Wcześniej pojedynkował się w federacji Strikeforce.