Gala Clout MMA 2 dostarczyła sporo emocji, a fani freak-fightów mieli kilka walk, na które czekali z większymi emocjami. Jednym z takich pojedynków było starcie Denisa Załęckiego z Danielem Omielańczukiem. Od dawna wrzało między zawodnikami. W wywiadach bardzo często atakowali się wzajemnie, a m.in. na pierwszy face to face doszło do przepychanek i rękoczynów. Później atmosfera nieco się uspokoiła, ale napięcie wciąż było wyczuwalne. Walka Załęckiego z Omielańczukiem miała wyjątkowe zasady.
Denis Załęcki przerwał milczenie. Uderzył z całą mocą. Te słowa rozejdą się szerokim echem
Narożnik Załęckiego chciał jego dyskwalifikacji?
Zawodnicy walczyli na zasadach bokserskich, ale w momencie gdy Denis Załęcki popełniłby dwa faule, w tym m.in. kopnął rywala, walka miała przejść do pełnego MMA, gdzie zdecydowanie większe doświadczenie miał Omielańczuk. I do takiej sytuacji doszło, ale tylko w pewnym wymiarze. W trzeciej rundzie sędziowie zdecydowali, że pojedynek przechodzi do MMA, jednak Załęcki nie podjął walki i uciekł z klatki.
Nowe światło na całą sprawę rzucił trener Daniela Omielańczuka, Patryk Krystman. - Pierwszy faul to wejście w nogi. W boksie nie możesz atakować, kiedy zawodnik przyklęknie na kolano. Jak widać, sam chciał MMA, zaczął obalać, kopał, łokciem chciał w Daniela wlecieć. Robił to, co nie chciał, żeby było robione - powiedział w rozmowie z FightsportPL. - Jego trener podszedł w środku klatki i sam powiedział, że Denis sfaulował trzy razy i domaga się, żeby zdyskwalifikować Denisa. Bał się, że Daniel wyrządzi mu krzywdę przez te 1,5 minuty - ujawnił Krystman.