Tym pojedynkiem żyli kibice siatkówki i piłki nożnej. Pierwszy raz w oktagonie pojawili się Zbigniew Bartman i Tomasz Hajto. Pierwszy to siatkarski mistrz Europy z 2009 roku, drugi to uczestnik mundialu w Korei z 2002 roku. Bartman jeszcze niedawno był profesjonalnym siatkarzem, Hajto z zawodowym sportem od dawna nie ma nic wspólnego. "Gianni" oczywiście jest wziętym komentatorem, ale oceniać piłkarzy, a wejść do oktagonu MMA to dwie różne sprawy.
Obaj panowie nie "dymili" podczas spotkań medialnych i konferencji. Zachowywali zimną krew i klasę, choć Bartman pozwolił sobie na małą prowokację, wręczając Hajcie bluzę reprezentacji Portugalii z nazwiskiem Pedro Paulety (piłkarz, który napsuł sporo krwi Hajcie w przegranym przez Polaków meczu z Portugalią aż 0:4 na mundialu). Hajto po "pięćdziesiątce" zadebiutował w MMA, dlatego to kilkanaście lat młodszy Bartman był zdecydowanym faworytem...
Pierwsza runda kosztowała obu panów sporo zdrowia. I ku zaskoczeniu wszystkich, to Hajto był bardziej aktywny! Czternaście lat starszy Gianni odważnie rzucił się na rywala kilkoma sierpowymi, niektóre z nich doszły celu. Najbardziej Bartmana ogłuszył prawy na ucho, a potem kilka uderzeń kolanem na szczękę Bartmana w zwarciu. W drugiej wszystko działo się bardzo szybko! Choć Hajto wciąż był aktywny, to dostał spory cios, który powalił go na deski. Tam Bartman dokończył dzieła, stosując na byłym stoperze Schalke 04 duszenie zza pleców. Pojedynek skończył się w drugiej rundzie.