Dla wielu to był ruch bardzo ryzykowny. Ledwie 32-letni Thomas Thurnbichler, trzy lata młodszy od Stocha i Żyły szkoleniowiec, został szefem polskich skoczków. Pomógł Piotrowi Żyle zdobyć mistrzostwo świata na skoczni normalnej w Planicy, a Dawidowi Kubackiemu brąz na skoczni dużej. Austriak szybko nawiązał nić porozumienia z całą kadrą i potwierdził swój trenerski talent. Adam Małysz, obecny prezes PZN, legenda skoków, udowodnił, że miał nosa, angażując się w zatrudnienia Thurnbichlera.
Thurnbichler został ogłoszony trenerem polskich skoczków w kwietniu 2022 roku. Finał sezonu 2021/22 był bardzo burzliwy, w dość przykrych okolicznościach odszedł trener Michal Doleżal, z czym najlepsi polscy skoczkowie długo nie mogli się pogodzić.
W rozmowie z Eurosportem Małysz wyznał, że skoczkowie na początku nie byli przekonani do Thurnbichlera. - Starsi zawodnicy, nie wszyscy, go nie chcieli, bo bali się zmian. Mieli zaufanie do Doleżala - stwierdził Małysz. Czterokrotny triumfator Pucharu Świata przyznał, że zatrudnienie Thurnbichlera wiązało się z gigantycznym ryzykiem. - Byłem przygotowany, że jeśli nie uda się tego dokonać, to odchodzę ze związku. Wiedziałem, że straciłbym autorytet nie tylko wśród działaczy, ale i zawodników - wyjaśnił.