„Super Express”: - Czuje pan optymizm przed pierwszym konkursem?
Adam Małysz: - Zawsze jestem optymistą, bo trzeba nim być. Tylko przy takim nastawieniu potrzeba też rozwagi. Najpierw trzeba czegoś dokonać, żeby o tym mówić. A dość dawno nasza kadra nie miała kontaktu z innymi ekipami, żeby móc się porównać.
- Można porównać sezon na igelicie. Zaczynał się od trzech zwycięstw Kamila Stocha, a kończył się zwycięstwami rywali…
- Ale system przygotowań był inny. Zwykle zaczynały się na przełomie kwietnia i maja, a tym razem kadrowicze prawie nie mieli przerwy po zimie. I może dlatego na początku lata Kamil był najlepszy, a gdy przyszły większe obciążenia treningowe, wyniki się pogorszyły. Ale było wiadome, że tak się stanie. Ważne, że trener Horngacher jest zadowolony z przygotowań.
- Od których skoczków szczególnie możemy oczekiwać dobrych wyników?
- Kamil Stoch nic nie stracił ze świetności. Sądzę, że możemy mieć pociechę z Dawida Kubackiego i Piotrka Żyły, który ustabilizował formę. Z kolei duży postęp zrobił Kuba Wolny.
- Nie niepokoi pana to, że kadra A nie zmienia składu, nikt nie przeskakuje z drugiego szeregu do pierwszego?
- Wszyscy oczekujemy, aby ktoś przeskoczył. Mieliśmy przecież bolesne odejścia Janka Ziobry czy Krzyśka Bieguna. Ale czołowa szóstka jest na bardzo wysokim poziomie i tylko znakomita forma kogoś z kadry B mogłaby spowodować zmiany składu.
- A jak wyglądamy pod względem nowinek sprzętowych?
- Tutaj jesteśmy jedną z lepszych ekip. Ale dopiero podczas zawodów okaże się, czy ktoś wyciągnie coś z rękawa, tak jak Norwegowie czarne kombinezony ubiegłej zimy.
- Czy PZN będzie się starał o przedłużenie kontraktu Stefana Horngachera?
- Oczywiście, przecież w marcu proponowaliśmy mu pracę do igrzysk 2022. To on zadeklarował roczny kontrakt. Więc zależy to od niego. Rozmowy przeprowadzimy odpowiednio wcześnie, żeby nas ktoś nie ubiegł (śmiech).