Te 40 tysięcy złotych "znalazł" red. Chrabałowski przypadkiem, przygotowując dane do "Złotej Setki". Zorientował się wtedy, że Polski Związek Narciarski zapomniał wystąpić do Ministerstwa Sportu z wnioskiem o nagrody dla medalistów olimpijskich z Vancouver - Adama Małysza (34 l.) i Justyny Kowalczyk (28 l.). A chodziło o niemałe pieniądze (77 tysięcy złotych dla Justyny Kowalczyk i 40 tysięcy dla Małysza).
- Gdyby nie "Super Express", nawet bym nie wiedział, że należy mi się taka premia - przyznaje nam Małysz. - Cieszę się, że znaleźliście dla mnie te pieniądze.
Patrz też: Urzędnicy nie dali nagród Justynie Kowalczyk i Adamowi Małyszowi. Kowalczyk straciła 77 tys., Małysz - 40 tys. zł
Premia z rocznym opóźnieniem
Po alarmie "Super Expressu" Małysz ma dostać z rocznym opóźnieniem należną mu premię.
- Rzeczywiście, coś się w tej sprawie ruszyło. Zostałem już poproszony o podanie numeru konta, ale pieniędzy jeszcze nie otrzymałem. Zaraz się będę widział z prezesem Tajnerem, to go o to spytam - mówi "Super Expressowi" najlepszy polski skoczek.
- Szczerze mówiąc, w ogóle nie wiedziałem o nagrodach z Ministerstwa Sportu, ale bardzo się cieszę, że znaleźliście dla mnie te pieniądze - nie kryje zadowolenia Adam.
Złoto warte 150 tysięcy
Wygląda na to, że sprawa premii za Vancouver dla Adama i Justyny wreszcie zostanie zamknięta. Teraz nasi mistrzowie zimy będą mogli w stu procentach skupić się na walce o zwycięstwo w mistrzostwach świata w Oslo.
W norweskiej stolicy walka idzie oczywiście nie tylko o medale, ale także o pieniądze. Zwycięzca każdego z dwóch konkursów skoków zarobi prawie 30 tysięcy franków szwajcarskich (blisko 90 tysięcy złotych), zaś złoto w biegach narciarskich jest warte 16 tys. franków (50 tys. zł).
Do tego dochodzą premie od Ministerstwa Sportu i PZN - 62 tysiące za złoto, 45 tysięcy za srebro i 33 tysiące za brąz.
Miejmy nadzieję, że tym razem zostaną wypłacone bez zwłoki i "Super Express" nie będzie musiał interweniować!