Środowy konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku był prawdopodobnie najlepszym w wykonaniu reprezentantów Polski w tym sezonie. Powody do optymizmu dali zwłaszcza Kamil Stoch i Piotr Żyła. W przypadku drugiego z wymienionych wydawało się, że jeden z biało-czerwonych skoczków w końcu znajdzie się w czołowej dziesiątce konkursu, bo Żyła po pierwszej serii plasował się na czwartej lokacie. W rundzie finałowej marzenia o wysokiej lokacie legły jednak w gruzach, ale nie do końca z winy samego zawodnika.
Małysz mocno po skandalu z Żyłą
Żyła został bowiem puszczony na straty przez sędziów. W momencie, gdy zostało mu zapalone zielone światło, podmuchy sięgały nawet 3 m/s w plecy. Co skandaliczne, sędziowie nie zdecydowali się zaczekać, jak miało to miejsce w przypadku innych skoczków. Całej sytuacji nie rozumie także Adam Małysz. - Szkoda Piotrka. Ten drugi skok nie był dobry. Chyba się podpalił i myślał, że wskoczy jeszcze wyżej. Niestety nie widać stabilności. Inna sprawa, że i warunki mu nie pomogły. Mogli chwilkę poczekać, zanim go puścili z belki. Lavro Kos miał już zupełnie inny wiatr! Nie wiem, o co tu chodzi i co zrobić? Można tylko gdybać - powiedział prezes PZN w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Gdyby wiało z tyłu i podnieśliby belkę, to zawodnicy wiele dalej nie skoczą, a dochodzą punkty minusowe. To trochę bez sensu. Naprawdę lepiej czasem przeczekać niż zmieniać belki. Sam jestem zdziwiony, że od tylu lat w Innsbrucku jest taka sytuacja z wiatrem, a konkurs i tak organizują o podobnej porze. Przy takim doświadczeniu warto byłoby pomyśleć nad jakąś zmianą pory - uważa legendarny skoczek.