Smutni panowie, którzy odwiedzają czołowych sportowców świata w miejscu ich przebywania - na zawodach i poza nimi, mogą nękać zawodników już od... 5 rano aż do późnego wieczora. "Cisza nocna" trwa od 23 do 5 - wtedy wizyty kontrolne są zabronione. Kto się nie podporządkuje, zostanie zdyskwalifikowany i uznany za dopingowicza.
Kowalczyk musi na bieżąco informować Światową Agencję Antydopingową (WADA) drogą elektroniczną o miejscu swojego pobytu. Do tego właśnie służy ADAMS, wprowadzony w życie w 2005 roku. Należy regularnie podawać miejsce porannego treningu, noclegu oraz określić godzinne okienko i miejsce, w którym jest się w tym czasie gotowym do kontroli.
Nasza mistrzyni dmucha na zimne. Na początku 2005 roku Polkę przyłapano na stosowaniu niedozwolonego środka. Okazało się, że brała lek przeciwbólowy zawierający zabronioną substancję (deksametazon) i nie poinformowała oficjalnie o jego użyciu. Dowodziła jednak skutecznie, że chodziło wyłącznie o terapię urazu, a nie działanie dopingowe. Dzięki temu skrócono jej karę z pierwotnych 2 lat do niespełna roku.
"Gdyby nie pozytywny wynik badania, pewnie nie zawzięłabym się aż tak i nie postanowiła zaharować, żeby udowodnić wszystkim, że ta cała sprawa to jakiś masakryczny zbieg okoliczności" tak podsumowuje Kowalczyk na swoim blogu tamto wydarzenie. I jest pewna, że obecnie system kontroli działa dobrze. - Z własnej perspektywy, czyli najczęściej kontrolowanego polskiego sportowca (ponad 50 testów w ciągu roku), mogę śmiało stwierdzić, że wygląda to wszystko wiarygodnie i szczelnie - uważa Justyna.