Are Mets - to on SMARUJE Justynie. Jaki jest sekret sukcesów Justyny Kowalczyk?

2012-01-18 3:00

Jeśli mogę łatwo ulepić kulkę ze śniegu, od razu wiem, że będzie piekielnie ciężko nasmarować narty - wyjaśnia Estończyk Are Mets, człowiek, dzięki któremu Justyna Kowalczyk śmiga po trasach biegowych gładko jak po maśle.

Bo Mets, który dwa razy doprowadził swojego rodaka Andrusa Veerpalu do olimpijskiego złota, to prawdziwa gwiazda w światku "smarowaczy". Jest głównym specjalistą od przygotowania nart Justyny do stylu klasycznego - wymagającego od serwismena wyjątkowego kunsztu. Jeden błąd i deski albo nie trzymają pod górę, albo fatalnie zjeżdżają.

Znalezienie złotego środka to zadanie fachowca z Estonii i sztabu współpracowników - jego rodaka Peepa Koidu i testujących narty Mateusza Nuciaka i Rafała Węgrzyna.

Podczas zwycięskiego dla Justyny Tour de Ski na nic zdała się wielka ciężarówka pełna najnowocześniejszego sprzętu jeżdżąca za Norweżkami. Pracujący w ciasnocie mały polsko-estoński zespół zrobił więcej niż wyposażeni jak kosmonauci z NASA specjaliści z Norwegii.

- Bo co za dużo to niezdrowo - tłumaczy "Super Expressowi" Mets. - Oni mają na głowie tylu zawodników, że chwilami brakuje im czasu na właściwą i szybką ocenę warunków na trasie. To jest trochę tak jak z prehistorycznym dinozaurem. Zanim taka wielka bestia zareagowała, mijało sporo czasu. Mniejszy zespół opiekujący się jedną zawodniczką może błyskawicznie dokonać właściwych korekt - dodaje Estończyk, który też oczywiście korzysta ze zdobyczy techniki.

- Samo doświadczenie jest ważne, nie można ślepo wierzyć elektronice, ale musimy oczywiście wykonywać dokładne pomiary temperatury czy wilgotności śniegu - opowiada. - Jednak jeśli mogę łatwo ulepić kulkę ze śniegu, to już wiem bez żadnych dodatkowych badań, że będzie piekielnie ciężko nasmarować narty. Bo wtedy temperatura krąży wokół zera, śnieg jest mokry i to dla nas prawdziwa zmora.

Mets nie ma żadnych kompleksów wobec innych ekip. Uważa nawet, że potrafi je przechytrzyć.

- Jest taki jeden trik, który stosuję na co dzień i przyznam, że ostatnio daje nam doskonałe rezultaty - mówi Estończyk. - Nie wiem do końca, czym dysponują moi koledzy w innych reprezentacjach, sporo rzeczy robimy podobnie, ale sądzę, że ten mój mały patent jest na tyle nowatorski, że nikt go jeszcze nie zastosował. Nic więcej nie zdradzę, to nasz sekret - kończy tajemniczo.

Najnowsze