"Super Express": - Tuż po powrocie do rywalizacji w mistrzostwach Polski zdobyła pani trzy złote i jeden brązowy medal. Forma po dyskwalifikacji jest niezła...
Kornelia Kubińska: - Okazało się, że te 2 lata, w czasie których trenowałam i leczyłam kontuzję, nie poszły na marne. Jestem szczęśliwa, że mogłam dołączyć do kadry. Z nowym szkoleniowcem trenujemy więcej niż w ubiegłych latach. Ale to mnie nie zniechęca. Cieszę się, że sezon już jest blisko.
- Niedawno wyszła pani za mąż. Wsparcie narzeczonego w tamtym trudnym okresie przyspieszyło małżeństwo?
- Tak czy inaczej ślub byłby właśnie teraz. Narzeczony, podobnie jak moja i jego rodzina, wspierał mnie w tamtym ciężkim czasie. I tak jest nadal.
- Rozpocznie pani sezon z myślą, że po przerwie i dyskwalifikacji trzeba coś wszystkim udowodnić?
- Nie chcę niczego udowadniać. I tak wszyscy wiedzą, że potrafię biegać na nartach, nie przewracając się. Nie stała mi się krzywda, tylko dostałam życiową nauczkę. Wiele z niej wyniosłam korzystnego. Jestem dorosła i sama odpowiadam za siebie i swoje błędy.
- Czego pani zatem nie zrobi w przyszłości, mądrzejsza o tę nauczkę?
- Nie będę zbyt ufna wobec ludzi. Nie można ufać nawet dobrym znajomym.