Jest jednym z weteranów w całej w stawce, z pewnością odejdzie jako legenda dyscypliny. Kamil Stoch z zamiarem zakończenia kariery nosił się nie tylko przed właśnie minionym sezonem, a wcześniej. Cały cykl 2024/25 zastanawiano się, kiedy powie wprost: to mój ostatni sezon. Takie stwierdzenie nie padło. Aż do rozmowy sprzed kilku dni w TVP Sport. – Nie chcę być jak Noriaki Kasai (który skończy niedługo 53 lata, a dalej startuje – przyp.). Myślę, że powiedziałem to już na tyle zrozumiale, że każdy wyciągnął wniosek, że to będzie mój ostatni sezon – wyjaśnił Stoch przed kamerami TVP.
Pierwszy raz w Liverpoolu
I choć japoński weteran nawet stał obok Stocha na olimpijskim podium, to może pomarzyć o tylu sukcesach. Niezależnie od powodzenia, polscy kibice zapamiętają Stochowi trzy złote medale olimpijskie, trzy triumfy w Turnieju Czterech Skoczni i dwie Kryształowe Kule. Po dwóch złotych medalach olimpijskich w Soczi w końcu spełnił inne marzenie. Z pomocą polskich kibiców wybrał się, w towarzystwie małżonki Ewy, do Liverpoolu. W maju 2014 r. Stochowie po raz pierwszy wybrali się na Anfield i z trybun oglądali wygraną z Newcastle, a potem z wieloma polskimi kibicami LFC wybrali się na... kebaba!
Na swoje wielkie sukcesy czekał krócej niż ukochany Liverpool. Kto chce sprawdzić wszystko, musi odwiedzić "Kamiland" przy ul. Kazimierza Przerwy-Tetmajera 6 w Zakopanem. Wszystko sobie przewidział, jako dwunastolatek, co oczywiście jest od dawna YouTube'owym viralem od TVP.
Gdy zaczynał skakać, to chciał być jak Adam Małysz. Potem ten wielki i legendarny Małysz nosił za nim narty (dosłownie), wspierając go jako dyrektor sportowy w kadrze. Ma przed sobą ostatni sezon, by wyprzedzić obecnego prezesa PZN w liczbie wygranych. Z drugiej strony wielu uważa, że idealnym symbolem ich wspólnej i symetrycznej potęgi w historii polskich i światowych skoków byłaby taka sama liczba - 39 - zwycięstw. W skokach Polacy zakochali się, dzięki wygranej Małysza w TCS 2000/2001, ale to Stoch jest jednym z najwybitniejszych skoczków na tej imprezie.
Ostatni taniec
Gdy w 2018 roku Stoch był maglowany przez media po trzecim z rzędu wygranym konkursie w Innsbrucku, zapytałem go: czy to już jest tak, że Ty musisz wygrać w Bischofshofen, czy "możesz"? –Dzięki za to pytanie, to było mi potrzebne - odpowiedział. A potem i tak wygrał. Jednak zawsze szukał wokół siebie spokoju przed triumfem. Nawet gdy chodziło o kumpla Dawida Kubackiego. "Zalecam lodu na głowę" – mówił z uśmiechem, pytany o nadchodzący sukces Kubackiego w TCS w 2020 roku. Rok później to on znów wygrał TCS, a Eurosport podczas wywiadu na koniec imprezy podpisał go po prostu "Kamil Stoch, mistrz". Kilka dni później, w styczniu 2021 roku, wygrał swój ostatni konkurs w Pucharze Świata.
W cykl 2025/2026 wejdzie z osobistym trenerem, czyli Michalem Doleżalem. Można być jednak pewnym, że Doleżal i Stoch będą ściśle współpracować z Maciejem Maciusiakiem, nowym szefem polskiej reprezentacji. Ponoć wszyscy już na finiszu poprzedniego sezonu wiedzieli poznali decyzję "Rakiety z Zębu". Przed nim więc ostatnia szansa na olimpijski występ. Może w Predazzo skocznia będzie przebudowana, ale Stoch będzie mógł zejść z wielkiej sceny w tym samym miejscu, gdzie w 2013 r. zdobywał mistrzostwo świata. Sto lat, Kamilu! Niech każdy polski kibic zaśpiewa Ci YNWA pod Wielką Krokwią.