Tegoroczna inauguracja Pucharu Świata w Wiśle przeszła do historii, bowiem po raz pierwszy skoczkowie rywalizowali w warunkach hybrydowych. Zmagania na skoczni im. Adama Małysza odbywały się na torach lodowych, ale zawodnicy lądowali na igelicie. Dyrektor PŚ, Sandro Pertile, uważa, że może to być przyszłość skoków, które coraz bardziej zmagają się z kryzysem klimatycznym i brakiem śniegu. Warunki atmosferyczne od kilku lat utrudniają też organizację wiślańskich konkursów. Normą stała się produkcja sztucznego śniegu, wobec czego tegoroczna hybrydowa forma była pewnego rodzaju ulgą dla polskich organizatorów. Wszystko udało się przeprowadzić zgodnie z planem, choć nie brakuje też głosów krytyki - zwłaszcza ze Szwajcarii.
Nie tylko Simon Ammann. Killian Peier zbombardował Puchar Świata w Wiśle
Od kilku lat Simon Ammann mówił wprost, że nie lubi skoczni w Wiśle i nie zamierza więcej na niej startować. Legendarny skoczek nie zaczął jeszcze występów w obecnym sezonie, a latem wystartował jedynie w mistrzostwach Szwajcarii. Od dłuższego czasu jego kariera pikuje, a nowym liderem szwajcarskiej drużyny został Killian Peier. W 2019 r. sensacyjnie wywalczył brązowy medal mistrzostw świata w Innsbrucku, a w poprzednim sezonie kilkukrotnie otarł się o pucharowe podium. Najbliżej był u siebie - w Engelbergu - gdzie dwukrotnie zajął czwarte miejsce. Niestety, po najlepszym sezonie w karierze doznał uciążliwej kontuzji, po której wciąż nie wrócił do pełni sił. W związku z tym Szwajcarzy muszą sobie radzić bez niego, a Peier ostro skrytykował Puchar Świata w Wiśle.
- Wisła była etapem specjalnym. Nawet jeśli panuje tam super atmosfera, to nigdy nie warto organizować na tej skoczni inauguracji sezonu. Nigdy nie ma tam o tej porze naturalnego śniegu. Poza tym nie sądzę, żeby ten hybrydowy format był przyszłością naszego sportu, może za 50 lat, kiedy naprawdę nie będzie już śniegu. Zima powinna pozostać zimą i zacznijmy od startów w takich lokalizacjach, w których po prostu jest śnieg - powiedział 27-latek w rozmowie z portalem skiactu.ch, cytowany przez Skijumping.pl. Przyznał też, że obecna kontuzja jest bardziej irytująca niż wcześniejsze zerwanie więzadła krzyżowego, którego doznał tuż przed startem sezonu 2020/21. Miał w związku z nią sporo znaków zapytania i nie mógł skakać, ale już wkrótce ma wrócić do treningów. Partnerka Piotra Żyły niesamowicie się zmieniła: