W Finlandii panuje zwyczaj, że mandaty płaci się...procentowo od poziomu zarobków. Biedni płacą mniej, bogaci więcej. Kiedy Kojonkoskiemu, który przekroczył prędkość policjant zadał pytanie o dochody, ten odpowiedział: 3000 euro miesięcznie. Suma wydała sie "panu władzy" podejrzanie niska. Mikę wezwano więc przed oblicze sądu, gdyby okazało się, że oszukiwał "dosolono" by mu grzywnę poczwórnej wysokości. Kojonkoski jednak uduwodnił, że choć w ostatnim roku jego średnia miesięczna przekroczyła 10000 euro, to cała nadwyżka nad 3000, to były premie uznaniowe przyznane za wyniki jego zawodników. Gdyby skakali bliżej, on też zostałby na gołych 3000.
Sąd to rozumowanie uznał za właściwe. Grzywny nie wyznaczono, ale mandat trzeba było uregulować.