"Super Express": - Razem z koleżankami i kolegami bronisz honoru naszych sportów zimowych...
Jan Szymański: - Dobrze, że kibice mają się czym emocjonować po naszych startach i mogę ich zapewnić, że my się dopiero rozkręcamy. Nie wszyscy są w optymalnej formie. Ostatniego słowa nie powiedział przecież jeszcze Zbyszek Bródka. Celujemy w lutowe mistrzostwa świata w Heerenveen.
- I właśnie w tej holenderskiej jaskini lwa po raz drugi z rzędu wygrałeś bieg Pucharu Świata na 1500 m, zostając liderem klasyfikacji generalnej. Apetyt rośnie?
- Przed startem serce biło mi mocno jak nigdy, ale kiedy opanowałem nerwy i ułożyłem technikę, poczułem się naprawdę mocny. Wyniki są dobre, a mogą być jeszcze lepsze. Trudno nie być optymistą, gdy pomału się myśli o mistrzostwach świata.
- Niektórzy Holendrzy słabo znoszą porażki. Nie mają was już dość?
- Kibice na pewno nie, słyszałem od nich wiele miłych słów. A jeśli chodzi o holenderskich rywali, to oni mają specyficzne poczucie humoru. Na przykład Sven Kramer gratulował mi po biegu na 5000 km, w którym... nie miałem nic do powiedzenia. No to ja w odpowiedzi pogratulowałem mu startu po swoim zwycięstwie. Takie drobne żarciki. Najważniejsze, że wysyłamy im czytelny komunikat sukcesami w Pucharze Świata. Na pewno trochę ich postraszyliśmy.
Gorąca Ola Goss, aż lód się pod nią topi! Zobacz [ZDJĘCIA]
- Polacy są tacy mocni czy Holendrzy słabsi?
- Nie ma mowy o ich słabości. Nadal dominują na 5 km, a za chwilę mają najważniejsze wewnętrzne zawody, więc nie mogą odpuszczać.
- Dużo ci daje strój z nowej tkaniny, w którym startujecie od tego sezonu?
- Guma, z której powstał, jest wyraźnie cieńsza niż w poprzednim modelu. To tak zwany ultraszybki materiał. Na pewno mniej krępuje ruchy, jest przez to wygodniejszy, choć z drugiej strony szybciej się niszczy. No i ma dobry wpływ na naszą psychikę, bo korzystamy w końcu z tego samego sprzętu co czołówka.
- Za zwycięstwo w Pucharze Świata dostałeś 1500 dolarów. Trochę śmieszne pieniądze w porównaniu ze skoczkami czy biegaczami, którzy za to samo inkasują 10 000- 15 000 franków szwajcarskich...
- Nie da się zarabiać na wygranych w Pucharze Świata, a ja w dodatku sporo inwestuję w sprzęt. Mam stypendium ministerialne i prywatnego sponsora. A jak jeszcze kilka razy stanę na podium i uzbieram parę tysięcy dolarów, kupię sobie nowy rower treningowy.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail