"Super Express": - Czy jest szansa na wyszkolenie drugiej Kowalczyk? - pytamy jedynego (oprócz Justyny) polskiego mistrza świata w biegach narciarskich Józefa Łuszczka (ojca kadrowiczki - Pauliny Maciuszek).
Józef Łuszczek: - Za Justyną jest rzeczywiście przepaść. Tak nie może być, bo dziewczyny w kadrze są naprawdę zdolne. Choćby Sylwia Jaśkowiec, dwukrotna młodzieżowa mistrzyni świata. Mają zdrowie i chęci do treningów, świetnie wypadają ich badania wydolnościowe. Tymczasem wyniki są gorsze niż rok temu.
- Dlaczego ?
- Bo zamiast porządnych przygotowań mamy... lelum polelum. A to przerwa w zajęciach kadry, a to wyjazd na treningi do miejscowości, gdzie nie ma przygotowanej trasy Trener Wierietielny jest przy Justynie przez całe miesiące, a tam szkolenie się rozłazi.
- Co zrobić, aby to poprawić?
- W kadrze musi się zmienić cykl treningowy. I musi być trener z prawdziwego zdarzenia, który odda serce zawodniczkom, będzie z nimi non stop. Ale przede wszystkim trzeba stworzyć zaplecze dla dzieci i młodzieży.
- A może nie ma talentów do biegania?
- Ależ są, nie brakuje zdolnej młodzieży. Tylko ona się gdzieś gubi po drodze, kluby nie mają pieniędzy, żeby ją odpowiednio prowadzić. Problemem jest również to, że mamy w Polsce tylko jedną niezłą trasę do biegania - w Jakuszycach. Ta w Zakopanem liczy tylko dwa kilometry i jest miejscami pokryta lodem.
- Pan chyba nie miał lepiej, a zdobył pan mistrzostwo świata...
- Ale byłem uparty jak Justyna. A jak trafiła się kontuzja, nie miałem czasu jej leczyć. Przebiegłem 150 tysięcy kilometrów w ciągu dwudziestu lat. I trenera miałem cały czas przy sobie. Edward Budny załatwiał wszystko: był szkoleniowcem, menedżerem i urzędnikiem.
- Kiedy w Polsce narodzi się talent taki jak Justyna?
- Trudno powiedzieć. Doskoczyć do Justyny będzie niełatwo, tak jak skoczkom do Adama Małysza. Ale żeby chociaż ktoś wszedł do światowej czołówki. Na to szansa jest, jeśli zmieni się cykl szkolenia, powstaną nowe trasy narciarskie i dzieciakom stworzy się możliwości treningu.