Podczas nielicznych w roku wakacji Justyna i jej trener i tak nie narzekali na nudę. Nasza gwiazda miała na głowie zobowiązania sponsorskie, spotykała się z młodzieżą, odbierała liczne nagrody. Kilka dni przed końcem urlopów biegaczka i jej opiekun zostali... profesorami akademickimi.
- Dostaliśmy zaproszenie z krakowskiej AWF, żeby przez trzy dni prowadzić zajęcia ze studentami - opowiada Wierietielny. - To były dwa dni wykładów i teorii, a jeden praktyki z pokazami treningu rolkowego. Słuchacze byli zachwyceni, kto zresztą by nie był, mogąc słuchać mistrzyni, wziąć autograf i zrobić zdjęcia. Poszło nam bardzo dobrze, ostatniego dnia prosiłem, żeby sobie już poszli, bo tak im się spodobało, że nie dawali nam się pożegnać - śmieje się szkoleniowiec, który od lat nie miał prawdziwych wakacji.
Przeczytaj koniecznie: Roland Garros. Ula Radwańska odpadła w I rundzie kwalifikacji
- Urlop najlepiej spędzam w domu - wyjaśnia. - Jak może być inaczej, skoro przez 300 dni w roku mnie tam nie ma, ciągle jeżdżę po hotelach, podróżuję. To jak już wracam, nie chce mi się z tego gniazdka wyfruwać - przekonuje Wierietielny.
Trener Justyny miał sporo czasu na dopracowanie planów treningowych. Nowością będzie krótki pobyt w Zakopanem, ale przede wszystkim sierpniowy wypad aż do Nowej Zelandii.
- Chcemy tam spokojnie potrenować na śniegu te elementy techniki, na których szlifowanie nie ma czasu zimą między częstymi startami - tłumaczy Wierietielny.
- Nikt nie jest doskonały, także Justyna. Właściwie wszystko można poprawić, więc nie nastawiam się na konkretne zadania. W czasie tamtejszej zimy będzie w Nowej Zelandii sporo ekip, nie tylko my. Spotkamy na pewno Amerykanów, Kanadyjczyków i rosyjskich sprinterów. Po drodze w planie są też tradycyjne treningi na rolkach w Estonii - kończy szkoleniowiec.