"Super Express": - Czy przypominają o sobie operowana w marcu noga albo złamany w sierpniu kciuk?
Justyna Kowalczyk: - Nie odzywają się. Wszystko jest naprawdę dobrze. Czy jestem cudem natury? Nie, po prostu nie zajmuję się takimi drobnostkami jak kontuzje.
- Najważniejszy cel zimy?
- Z pewnością mistrzostwa świata w Val di Fiemme. Ale zamierzam startować w Tour de Ski, a i Pucharu Świata nie odpuszczę. Czy celuję w zwycięstwo? Za wcześnie, by o tym mówić.
- Forma powinna przyjść od razu czy rozkręci się później?
- Nic się nie zmieniło w tym temacie. Mam nadzieję, że pełnej formy nie będzie od pierwszego startu, bo to byłoby dla mnie złe.
- A czy zawodniczka licząca sobie 29 lat musi pracować więcej niż na przykład 25-latka?
- Ja słyszałam, że jest na odwrót. Ale wszystko zależy od tego, co robiła ta zawodniczka w wieku 25 lat. Ja akurat wtedy tyrałam. Obecnie nie byłabym w stanie harować w tym samym stopniu. Dziś trenuję inaczej. Jest równie ciężko, ale na pewno nie wkładam więcej wysiłku.
- Dlatego że tamten wysiłek pozostał we krwi czy dlatego, że już się więcej nie da?
- Organizm 25-letni szybciej się regeneruje. Ponadto wtedy nie potrzebowałam operacji ani zabiegów. Dzisiaj one są. To jakieś objawy. Może starości? (śmiech).
- Kto kogo wyprzedzał podczas wspólnych tegorocznych treningów pani z Maciejem Kreczmerem?
- Powiedzmy, że biegaliśmy razem. Tylko że Maciek jest najlepszym biegaczem narciarskim w Polsce. Jest bardzo dobrze wytrenowany, wysuszony i w tej chwili jest dla mnie za mocny. Tyle robimy, na ile ja jestem w stanie wytrzymać przy nim. A poza tym mogę tylko patrzeć, jak on sobie biegnie.
PZN jest bogatszy
Polski Związek Narciarski przedłużył wczoraj na kolejny rok umowę sponsorską z Grupą Lotos. To najważniejszy sponsor narciarskiej centrali, wspierający ją już od 9 lat. Roczną wartość kontraktu reklamowego oceniamy na ok. 1,5 mln złotych.