- Dbać o zdrowie i zapanować nad tysiącem innym maleńkich szczegółów to podstawa do sukcesu. Wiecie skąd się tego uczyłam? Gdzie to było najbardziej obrazowo i dobitnie przedstawione? Gdzie napisane było, że trzeba harować do utraty tchu? W książkach Armstronga - wyjawiła Kowalczyk.
Zdaniem narciarki przypadek sławnego kolarza pokazuje, że nawet kontrole antydopingowe nie są w stanie zapewnić uczciwości rywalizacji we współczesnym sporcie.
- Od paru lat jestem wciąż monitorowana. Sikam przy obcych ludziach. Spowiadam się z każdego kroku. Zastanawiam się nad każdym kęsem jedzenia, którego pochodzenia nie znam. Leczenie zwykłego przeziębienia stało się szeroko zakrojoną akcją logistyczną. Nie mogę ketonalu domięśniowo dostać, jak krzyż na obozie odmówi jakiejkolwiek współpracy. Wierzyłam w te wszystkie kontrole. Resztę dopowiedzcie sobie sami - tłumaczy trzykrotna triumfatorka kalsyfikacji generalnej Pucharu Świata.