„Super Express”: - Czy bliska jest forma, którą chce pan osiągnąć tej zimy?
Kamil Stoch: - Jeszcze wczoraj mówiłem, że bliska. Ale nie chcę już tego mówić. Bardzo wiele razy mówiłem już, że czuję, iż mogę skakać coraz lepiej. Czasami jednak mam odczucie, że od dobrej dyspozycji coraz bardziej się oddalam. Mam jednak świadomość, jaka wykonałem pracę od lata do początku zimy i jedyne , co mi pozostaje, to wierzyć, że będzie coraz lepiej i starać się czerpać dużo radości z tego, co robię. Z drugiej strony skoki są tak nieprzewidywalne, ze wszystko może się zdarzyć.
- Co dalej?
- Z jednej strony chciałbym skakać jeszcze lepiej. Ale gdy na to popatrzę spokojnie z boku, to chyba nie jest ze mną coś nie tak, skoro jestem drugi w Pucharze Świata i przyjmując, że w nie najlepszej dyspozycji. Uważam zatem, że w dyspozycji jestem dobrej i tak powinienem do tego podchodzić.
- Czy nie żal trochę, że rekord skoczni należy już do innego zawodnika?
- Nie, Dawid w pełni sobie na niego zasłużył. A skakał dzisiaj tak, że wciągnął nas za uszy na podium. Czy w niedzielę może być jeszcze dalej? Zależy od tego, czy sędziowie pozwolą.
- Atmosfera wpływała na przebieg zawodów?
- Można odczuć brak muzyki czy oprawy. Ale i kibice i tak wydzierali się wniebogłosy. To było słychać na górze. Pokazali, że są najlepsi na świecie.