Polscy skoczkowie oraz kibice skoków narciarskich mieli już do czynienia ze skandalem podczas 69. Turnieju Czterech Skoczni. Po tym, jak przed konkursem w Oberstdorfie Klemens Murańka otrzymał niejednoznaczny wynik na obecność pandemii koronawirusa, FIS był bardzo bliski wykluczenia wszystkich polskich skoczków z konkursu. Ostatecznie biało-czerwoni wystąpili w konkursie, jednak zarówno zawodnicy, jak i skoczkowie najedli się sporo strachu. Wszystko wskazuje na to, że przed niedzielnymi zawodami w Innsbrucku również czekają nas nerwy. Okazuje się bowiem, że wyniki testów, na podstawie których skoczkowie zostaną dopuszczeni do konkursu przyjdą dopiero po treningu i kwalifikacjach.
Skoczkowie udali się do Innsbrucka niemal natychmiast po konkursie w Garmisch-Partenkirchen. Regulamin pozwolił zawodnikom na dotarcie do Austrii na podstawie testów wykonanych jeszcze przed konkursem w Ga-Pa, przez co po drugich zawodach w ramach Turnieju Czterech Skoczni nie przebadano jeszcze skoczków. Testy zaplanowano na sobotę 2 stycznia, ale dopiero po treningach i kwalifikacjach do niedzielnego konkursu.
Horngacher NIE WYTRZYMAŁ. Widział tylko jedno wyjście po rozczarowaniu, GORZKA prawda
Takie rozwiązanie może oznaczać duże problemy, jeśli któryś z zawodników otrzyma niejednoznaczny wynik, tak jak Klemens Murańka przed konkursem w Oberstdorfie. Ze względu na godzinę rozgrywania konkursu w Innsbrucku, który rozpocznie się o 13:30, organizatorzy nie będą mieli czasu na powtórne przebadanie zawodnika.