Przez wiele lat Kasai był wręcz uosobieniem długowieczności. Pomimo upływu lat dalej zachwycał na światowych skoczniach, ale w końcu coś pękło. Po raz ostatni 50-latek pojawił się w Pucharze Świata w sezonie 2019/2020 i miał wówczas problemy z przebrnięciem kwalifikacji. Ostatni raz wystąpił w domowym konkursie w Sapporo, ale nie zdobył żadnego punktu. Od tamtej pory minęły niemal trzy lata, jednak ośmiokrotny olimpijczyk nie stracił motywacji. W dalszym ciągu trenuje i stara się powrócić do najwyższej formy. To nie jest proste, choć japońska legenda podejmuje różne kroki. Przed sezonem trenował m.in. w Słowenii z tamtejszymi skoczkami i poczuł chęć rywalizacji ze światową czołówką. Opowiadał, że miejscowi - znacznie młodsi - zawodnicy nie nadążali za jego tempem. Oddał tam więcej skoków niż planował, ale nie przełożyło się to na dyspozycję. Pokazały to krajowe zawody w Nayoro.
Noriaki Kasai musi przełknąć gorzką pigułkę. Przekazał stanowczą wiadomość
- Celem na ten sezon jest powrót do Pucharu Świata. Do tej pory startowałem w nim 569 razy. Celuję w 600 - zapowiadał Kasai powrotem do rywalizacji, cytowany przez Skijumping.pl. Rzeczywistość okazała się brutalna, a 50-letni skoczek wydaje się być bardzo daleki od optymalnej formy pozwalającej na starty w elicie. W weekendowych konkursach w Japonii, które nie miały szczególnie mocnej obsady, zajął dopiero 13. i 19. miejsce. Co prawda jest to dopiero początek japońskiego sezonu, ale na razie trudno oczekiwać, by wicemistrz olimpijski z Soczi mógł dołączyć do reprezentacji Hideharu Miyahiry. Nawet jeśli wciąż zachowuje spokój.
- Nie dogadałem się z tą skocznią - stwierdził krótko i dobitnie po nieudanych startach. Kolejne występy pokażą, czy faktycznie problemem była skocznia. Obiekt w Nayoro nie przeszkadzał innemu uznanemu japońskiemu weteranowi. Dwukrotnie najlepszy okazał się 35-letni Taku Takeuchi, który podobnie jak Kasai po raz ostatni pojawił się w PŚ w 2020 roku. Po wszystkim przyznał, że jego celem jest... medal olimpijski w 2030 r.! Organizatorem tej imprezy może być Sapporo, a jeden z czołowych japońskich skoczków ostatnich lat chce pójść w ten sposób w ślady Kasaiego. Kibice w Japonii mogli nieco zapomnieć o weteranach, ponieważ wielkie sukcesy odnosi Ryoyu Kobayashi: